Dzisiejszy dzień za chwilę kończy się. Z podwórka dobiegały
jeszcze niedawno głosy dzieci obchodzących Halloween. Do mnie nikt nie
zastukał. Po południu odwiedziła mnie Marta, z którą pogłębiałyśmy naszą wiedzę
na temat prowadzenia bloga. Koleżanka pokazała mi jak zmieniać tło. Czy
podoba się państwu nowa szata?
Wczorajszy wieczór spędziłam w Teatrze Żydowskim. Dostałam zaproszenie
na III Koncert Charytatywny od Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego
Oddziału Warszawskiego. W programie wystąpili między innymi tacy znani aktorzy
jak Grażyna Barszczewska czy Gołda Tencer. Pani Grażyna w swoim recitalu na
wesoło mówiła o słabych punktach mężczyzn - w sposób bardzo prawdziwy.
Bardzo podobał mi się taniec z butelkami w wykonaniu osób
niepełnosprawnych.
Pan Andrzej Krusiewicz prowadzący i zapowiadający kolejne punkty
programu również przeprowadził również licytację podarowanych, przez znane osoby, rzeczy. Pióro Pana Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego okazało się najlepiej
wylicytowanym przedmiotem. Oczywiście pieniądze uzyskane z licytacji
zasilą konto Stowarzyszenia. Była też loteria.
Pomysłodawcą całego przedsięwzięcia jest Pani Małgorzata
Kitowska, która naprawdę bardzo dużo dobrego robi dla Stowarzyszenia. Tak się
składa, że miałam przyjemność współpracować z nimi. Na początku 2012 roku
organizowałam dla grupy 40 paru osób wycieczkę do Rzymu. Wyjazdu tego nie
zapomnę do końca życia. Ale po kolei. W Polsce o tej porze panuje zima i
nie jest to nic nadzwyczajnego. W grupie mieliśmy 12 osób na wózkach, kilka
osób o kulach i balkonikach. I ja pilot wycieczki również kulawa. Cały program
starałam się bardzo dokładnie przygotować. Był w planie wyjazd nawet do
Asyżu i Monte Cassino.
Niestety nie przewidzieliśmy jednego - śniegu w Rzymie. Pierwszy śnieg od 30 lat akurat musiał przydarzyć się mojej grupie. Szczęście w nieszczęściu, że śnieg dopadł nas dzień przed wyjazdem. Śniegu jeszcze nie było widać, a już pojawiały się komunikaty o zamknięciu niektórych tras wylotowych. Pierwsze płatki śniegu złapały nas gdzieś przy wjeździe na jedno ze wzgórz w Rzymie. Pan kierowca Włoch przerażeniem prawie, że odmówił wjazdu. Śnieg stawał się coraz większy i większy. Samolot odlatywał następnego o godzinie 9:30. Wyjazd na lotnisko zaplanowany mieliśmy na godzinę 6:00 rano. Do lotniska było około 1h. O godzinie 5:45 rano dostałam telefon, że autobus będzie miał opóźnienie ponieważ musi założyć łańcuchy. Godzina 6:30 autokaru nie ma. Zapomniałam dodać, że równolegle do autokaru zamówiony był bus na walizki, inaczej byłoby bardzo ciasno w autokarze. 6:45 ani śladu busa ani autokaru. Wreszcie o 7:15 podjeżdża autokar. Kierowca informuje, że bus niestety nie da rady podjechać i musimy wszystko się zmieścić w jednym pojeździe. W hotelu brakowało łopat do odgarniania śniegu. Z wielkimi problemami załadowaliśmy się do autokaru. W autokarze słychać było wózki, kule, walizki zmieniają pozycję. Ruszamy. na ulicach zero ruchu. ja się tylko modlę, aby dojechać na lotnisko na czas. Inaczej jako organizator muszę zapewnić całej grupie nocleg.
Niestety nie przewidzieliśmy jednego - śniegu w Rzymie. Pierwszy śnieg od 30 lat akurat musiał przydarzyć się mojej grupie. Szczęście w nieszczęściu, że śnieg dopadł nas dzień przed wyjazdem. Śniegu jeszcze nie było widać, a już pojawiały się komunikaty o zamknięciu niektórych tras wylotowych. Pierwsze płatki śniegu złapały nas gdzieś przy wjeździe na jedno ze wzgórz w Rzymie. Pan kierowca Włoch przerażeniem prawie, że odmówił wjazdu. Śnieg stawał się coraz większy i większy. Samolot odlatywał następnego o godzinie 9:30. Wyjazd na lotnisko zaplanowany mieliśmy na godzinę 6:00 rano. Do lotniska było około 1h. O godzinie 5:45 rano dostałam telefon, że autobus będzie miał opóźnienie ponieważ musi założyć łańcuchy. Godzina 6:30 autokaru nie ma. Zapomniałam dodać, że równolegle do autokaru zamówiony był bus na walizki, inaczej byłoby bardzo ciasno w autokarze. 6:45 ani śladu busa ani autokaru. Wreszcie o 7:15 podjeżdża autokar. Kierowca informuje, że bus niestety nie da rady podjechać i musimy wszystko się zmieścić w jednym pojeździe. W hotelu brakowało łopat do odgarniania śniegu. Z wielkimi problemami załadowaliśmy się do autokaru. W autokarze słychać było wózki, kule, walizki zmieniają pozycję. Ruszamy. na ulicach zero ruchu. ja się tylko modlę, aby dojechać na lotnisko na czas. Inaczej jako organizator muszę zapewnić całej grupie nocleg.
Wreszcie jesteśmy - właściwie o tej porze powinniśmy być wszyscy
w GATE / Bramce/. Idę zgłosić grupę do odprawy i dowiaduję,
że samolotu do Warszawy nie będzie. Tłumaczę, że mam grupę osób
niepełnosprawnych. Za chwilę pojawiają się osoby na wózkach, o balkonikach i
kulach. Nie wiem czy widok naszej grupy przestraszył trochę personel lotniska
bo jest decyzja, że samolot będzie podstawiony i wyleci do Polski. Odetchnęłam
z wielką ulgą. Kiedy tylko znalazłam się w swoim mieszkaniu że szczęścia
tylko mogłam płakać. Chyba teraz nie dziwi Państwa dlaczego ten wyjazd tak
bardzo wspominam.....