piątek, 19 grudnia 2014

PARYŻ I MOULIN ROUGE, WRZESIEŃ 2014/ PARIS & MOULIN ROUGE, SEPTEMBER 2014


Jeden z uczestników wycieczki do Paryża zadzwonił do mnie w zeszłym miesiącu z wielkim żalem: "Pani Małgosiu opisuje Pani pobyt grupy w Rzymie, a nic o grupie paryskiej, był tak ciekawie. Nawet jazdę taksówkami i autobusami wspominam  teraz bardzo dobrze, bo mogłem dzięki temu poczuć atmosferę Paryża. Odpowiedziałam " Panie Marku, obiecuję, że do końca roku będzie relacja. Była to grupa bardzo wymagająca. Poza 3 osobami wszyscy jechali z moim biurem po raz pierwszy. Początkowo bałam się, że nie uzbieram wystarczającej ilości osób. Zapisało się 14 osób w tym 6 wózków inwalidzkich oraz 1 skuterek. Było więcej chętnych, ale ze względów logistycznych nie mogłam ich zabrać. Ostatnia para, która dołączyła musiała lecieć innym samolotem, który startował 1h wcześniej od naszego rejsu. Oba loty były bardzo rano. Odprawiam Państwa, wręczam w języku angielskim i francuskim kartkę z informacją gdzie mają się po przylocie kierować. Niestety nie lądujemy na tym terminalu.Pani Dorota ( jeszcze wtedy Pani) wygląda na wyluzowaną i niczym się nie martwi. Słyszę " Damy radę, jakąś się znajdziemy". W dobie telefonów komórkowych rzeczywiście nie stanowi to wielkiego problemu. Tym bardziej,że Pan  na wózku  ma zamówiony serwis dla osób niepełnosprawnych tzn, że w obrębie lotniska muszą odstawieni tam gdzie sobie życzą.
Po wylądowaniu naszej grupy w Paryżu troszkę było zawirowania z serwisem dla niepełnosprawnych ( nie wiem dlaczego większa ilość wózków na zagranicznych lotniskach powoduje lekkie zamieszenie i dezorganizacje). Okazało się, że brak jest windy i wiozą nas schodami ruchomymi - nie jest to zbyt bezpieczne, ale cóż nam pozostaje. Znajdujemy Panią Dorotę i Pana Krzysztofa. Wychodzimy z bagażami, za chwilę pojawią się dwa busy - jeden dostosowany, drugi zwykły. Przejazd do hotelu zajmuje nam około godziny. Tam już czeka na nas Ania z koleżanką. Anię poznałam w Londynie tydzień wcześniej kiedy to pomagała jako wolontariuszka.  Teraz też  specjalnie przyjechała z Londynu, aby nam pomagać. Jestem na prawdę wzruszona, że spotkam w swojej pracy tyle dobrych ludzi. Organizacja wyjazdów dla niepełnosprawnych naprawdę wygląda trudniej. Po rozlokowaniu i krótkim odpoczynku wyruszamy na podbój Paryża. Za chwilę jesteśmy przed Katedrą Notre Dame. Czeka na nas już Pan przewodnik, który będzie nam towarzyszył przez kolejne trzy godziny. Następnym punktem programu jest  Centrum Pompidou. Udajemy się tam spacerem podziwiając tętniące życiem ulice Paryża. Przewodnik doprowadza nas do restauracji, w której grupa ma zamówioną obiadokolację. Najedzeni i trochę zmęczeni wracamy do  hotelu.
 Następnego dnia po  pysznym śniadaniu udajemy się na zwiedzanie Paryża. Zaczynamy od Cmentarza Per la Chez. Niestety taksówki wysadzają nas przy różnych wejściach stąd tracimy czas  szukając się nawzajem. Najważniejsze, że znajdujemy się. Grupa z przewodnikiem idzie na zwiedzania. Na  cmentarzu znajduje się grobowiec Fryderyka Chopina. Nie jest łatwo poruszać się po cmentarzu osobom na wózkach, ale dają radę. Ja siadam w kawiarni i delektuję się kawą obserwując przy tym przechodniów. Muszę również wykonać kilka telefonów związanych z dzisiejszym dniem. Słyszę polski język. Naprawdę coraz więcej naszych rodaków podróżuje. Co nas jeszcze dzisiaj czeka?

Sorbona, Panteon, Ogrody  Luksemburskie, wzgórza Montmartre z Bazylikę Sacre-Coeur, Place du Tertre. Musi się udać. Pogoda nam również sprzyja. 
W programie wycieczki zaproponowałam wyjście fakultatywne do jednego z paryskich kabaretów.  W mieście jest ich kilka. Najbardziej kultowym jest słynne MOULIN ROUGE. Nie podejmowałam żadnych działań ponieważ nie było zainteresowania przed wyjazdem. Aż tu w Paryżu słyszę " A może poszlibyśmy do kabaretu np MOULIN ROUGE". Klient nasz pan. Dzwonię pytając o warunki lokalowe i finansowe. Informują mnie, że jest taka możliwość wejścia. Przyjemność taka kosztuje 112 EUR/os. Wymagane są stroje wieczorowe. Nie wiem jak reszta, ale nie przypominam sobie, abym pakowała coś eleganckiego. Nie wolno wchodzić w obuwiu sportowym. Przekazuję informację. Zgłasza się, aż 6 osób w tym 4 wózki inwalidzkie. Po obiadokolacji w restauracji, która znajduje się właśnie w pobliżu słynnego kabaretu, daję grupie czas wolny i udaję się do Kas Kabaretu. Zbliża się czas spektaklu. Przy wejściu stoją elegancko ubrani ludzie. Czuję się trochę jak Kopciuszek. Podchodzą do ochroniarza i pytam po angielsku, -"którędy do kas". Mam na szyi identyfikator. Pan patrzy na tabliczkę i mówi: "Pani Małgorzato tędy proszę". Schodów dużo. Proszę o pomoc przy zejściu w dół i już za chwilę mam kupione bilety na 23:00 wieczorem w niedzielę. Niestety wcześniejsze spektakle są wykupione. Tak na wszelki wypadek, mówię, że osoby niepełnosprawne będę w obuwiu ortopedycznym. Na koniec słyszę, że jako opiekun grupy może uda mi się wejść gratis. Nie ukrywam, że nie zbyt chętnie gotowa byłam wydać tak dużą kwotę na bilet. "No cóż zaprowadzę ich, a potem wrócą sami jeżeli nie uda mi się wejść"- myślę sobie. Wracam do hotelu i przekazuję dobrą wiadomość pytając jednocześnie zainteresowanych o stroje galowe. I się zaczyna. Tylko Dorota i Magda mają coś lepszego do ubrania. Dzisiaj jest piątek. W sobotę jedziemy do Wersalu.Postanawiam, że może w niedzielę kiedy grupa z przewodnikiem będzie w Luwrze ja udam się na zakupy. Nie wiem jeszcze, że w niedzielę praktycznie wszystkie domy towarowe w Paryżu są pozamykane. Przekonuję się o tym sama kiedy z Anią w niedzielę udajemy się  w poszukiwanie otwartych sklepów. Pani Dorota nr 2 ( żona Pana Marka) idzie mi z pomocą pożyczając czarną bluzkę ze srebrnym akcentem. Nie zbyt pasuje do granatów spodni, ale nie mam wyjścia. Zresztą do końca nie wiem czy wejdę. Punktualnie o 22:00 zamawiamy taksówki i jedziemy do Kabaretu. Wszyscy są poinformowaniu o naszym przyjściu. Prowadzą nas bocznym wejściem do windy ( wejście dla artystów). Mijamy nawet pomieszczenie , w którym są trzymane żywe zwierzęta biorące  udział w przedstawieniu. Nikt mnie przepędza więc pewnie podążam za grupą. Doprowadzają nas do Fuaye i każą czekać. Wolno nam tylko robić zdjęcia tutaj. Zabronione jest wykonywanie fotek podczas przedstawienia.   Teatr może pomieścić 1500 osób. Na czym polega magia tego teatru, że jest kopiowany przez inne kluby na świecie. 

Moulin Rouge został otwarty 5 października 1889 przez Josepha Ollera, właściciela paryskiej   Olympii położony w dzielnicy czerwonych latarni niedaleko Montmarte. Znakiem rozpoznawalnym , jest  imitacja  wielkiego, czerwonego młyna na dachu.
Kabaret od czasu powstania prezentuje przedstawienia taneczne, w których na scenie występują tancerze i tancerki ubrani w kolorowe, wymyślne stroje. Tancerki często prezentują się topless, ozdobione biżuterią lub barwnymi piórami.

 Na przestrzeni lat Moulin Rouge stało się słynne z wykonywanego tu kankana.Wreszcie wchodzimy do ogromnej sali. Jest kilka schodków więc wózki są wnoszone przez personel kabaretu. Kierują nas do stolika na tym samym poziomie. Kelner pyta mnie kto mi dał pozwolenie ( nie mam biletu). Coś tam tłumaczę i dają mi spokój. Za chwilę na stół inny kelner przynosi 3 szampany.Trwa jeszcze chwilę za nim przedstawienie się rozpocznie. Przypatruję się innym osobom. Zdarzają się osoby w codziennym ubraniu tak jak my.  Na scenie pojawia się konfekcjoner i wita publiczność w różnych językach ( nie w polskim). Przez dwie godziny mogliśmy podziwiać  przepiękne, błyszczące, kolorowe i bardzo dobrze  dobrane stroje mieniące się w różnorodnym świetle oraz posłuchać relaksującej  muzyki. Oczywiście taniec, taniec był obecny do końca przedstawienia. Czy warto było wydać tyle pieniędzy? Moi klienci powiedzieli, że tak. Było to niezapomniane przeżycie. Może trochę inne niż wjazd na Wieżę Eiffla.Było już po pierwszej rano, następnego dnia, kiedy w dobrych humorach łapaliśmy taksówki do hotelu. Trochę inne humor miałam ja o ósmej rano ( na tą godzinę zrobiłam zbiórkę na śniadanie). To był nasz ostatni dzień, a jeszcze czekał nas rejs statkiem po Sekwanie i spacer po Polach Elizejskich. Razem z innymi osobami miałam możliwość wypić kawę w słynnej kawiarni FOUGUET'S. Cóż długo również ją będę pamiętała z powodu słonej  ceny - 12 EUR kosztowała mnie kawa po wiedeńsku. Za luksus trzeba płacić. 
Podsumowując uważam wycieczkę za udaną. Bardzo ważna jest na wyjazdach atmosfera. Tutaj chyba było w porządku.Towarzystwo było udane. A co grupa myśli?






niedziela, 7 grudnia 2014

FACEBOOK JEST WSPANIAŁY, A DLACZEGO

Tak, stwierdzam, że Facebook ma również swoje dobre strony. Proszę sobie wyobrazić, że po 33 latach rozpoznała mnie koleżanka. Powiedziała mi taki komplement, że jestem bardzo podbudowana. Każdy by się ucieszył kiedy usłyszałby: " Jedno spojrzenie i cała Gośka sprzed lat". Spotykamy się w najbliższy czwartek.