sobota, 15 listopada 2014

JAK NIE ZWARIOWAĆ MAJĄC SZCZURA PRZEZ 3 DNI W DOMU

Wróciłam z kolejnego wyjazdu i miałam zamiar pisać o urokach Perugii we Włoszech. Stwierdziłam jednak, że napiszę o 3 dniach  mieszkania ze szczurem pod jednym dachem. Proszę nie myśleć, że był to gość zaproszony przeze mnie. Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Mianowicie przebywając w kuchni usłyszałam dziwne odgłosy z kosza pod zlewem. Podchodzę do szafki z koszem , otwieram i tak jak szybko otwierałam zamykam ją  krzycząc " Szczur".  Zdążyłam się tylko złapać lodówki inaczej chyba przewróciłabym się  strachu. W tym czasie  był u mnie chłopiec, któremu pomagałam w angielskim.Widząc mój strach, chyba nie za bardzo wiedział co ma robić. Ja jak z procy wybiegłam na klatkę schodową szukając telefonu do ochrony i spółdzielni mieszkaniowej. ( W amoku nie mogłam znaleźć notesu). Pierwszy telefon wykonałam do ochrony. Przyszedł pan ochroniarz ( w między czasie chłopiec sobie poszedł do domu). W momencie kiedy pan ochroniarz otwierał szafkę szczur mu uciekł. Telefon ze spółdzielni chyba też nic nie dał - pan poinformował mnie,że firma zajmująca się odszczurzaniem ma tyle zamówień, że dopiero jutro rano może być to możliwe. Poza tym jest to moja sprawa. Dostałam telefon do firmy.  Słowa pana z administracji się potwierdziły, usłyszałam: " Mogę do pani przyjść jutro. Zaczęłam błagać, aby przyszedł jeszcze dzisiaj bo inaczej umrę ze strachu. Wytłumaczyłam, że jestem osobą niepełnosprawną. Chyba to pomogło bo pan powiedział, że przyjedzie. Zamknęłam się w pokoju i wyczekiwałam pana, który miał złapać szczura. Po jakimś czasie słyszę dzwonek do drzwi. Myśląc, że to właśnie to właśnie jest ten pan z firmy podchodzę do drzwi i otwieram je. Już nawet nie pytałam " Kto to?" Okazuje się, że to była moja koleżanka, Agata. Widząc zapalone światło postanowiła mnie odwiedzić. Kolejny dzwonek i tym razem wpuszczam pana od łapania szczurów. Zaczyna się poszukiwanie. Szczura ani śladu. Pan otwiera wszystko co można, świecąc latarką. Na dowód, że nie są to moje urojenia znajdują szczurze odchody. Pan postanawia założyć 3 pułapki. Dostaję instrukcję jak się mam zachować, co mogę usłyszeć. Pan zapewnia mnie, że w 90 % szczury się łapią na pułapki i jest to tylko kwestia kolejnego dnia. Gdyby nie pomogło to założy inną pułapkę. Koleżanka zapewnia mnie, że jutro rano mnie odwiedzi. Ja postanawiam nie wchodzić do kuchni dopóki ten gryzoń tam będzie. Biorę wodę, coś do jedzenia i zamykam się w pokoju. Postanawiam, że dzisiaj nie śpię. Dokładnie za pięć dwunasta słyszę jeden duży huk - pułapka wystrzeliła. Serce mi bije, oczywiście siedzę w pokoju. Wysyłam sms do pana. Pan odpisuje, że jutro rano przyjdzie. Zmęczenie jest tak wielkie, że padam. Rano przychodzi najpierw koleżanka, która stwierdza, że na żadną pułapkę szczur się niestety nie złapał. Za chwilę przychodzi pan. I znowu zaczyna się poszukiwanie. Agata mi robi śniadanie bo ja oczywiście nie wchodzę do kuchni. No cóż muszę czekać, ąż szczur się złapie - ale ile mam czekać. Wieczorem odwiedza mnie koleżanka z córką i jej chłopakiem, ąby odsunąć lodówkę - może jest tam. Niestety nie ma go tam. Zapomniałam powiedzieć, że przynosi mi zupę. Ja nie wchodzę do kuchni.

Wychodzą, a ja zostaję sama ze szczurem. Nie wiem, czy mam jakieś przypadek, ale dokładnie o 11:55 tuż przed północą  słyszę, że pułapka wystrzeliła. Piszę tym razem sms do koleżanki Agaty - " wystrzeliła". Za chwilę Agata dzwoni i pyta " czy mam przyjść" ? Cienkim głosem odpowiadam: " "Jak możesz". No tak, ale tutaj rodzi się kolejny problem. Ja boję się podejść do drzwi frontowych. Po drodze jeszcze muszę zahaczyć o kuchnię. W końcu otwieram jej drzwi. Jak się okazuje Agata jest w towarzystwie swoich córek, które po pierwsze nie chciały pozwolić, aby ich mama tak późno po nocy sama wędrowała. Po drugie były bardzo ciekawe  kolejnego odcinka po tytułem "polowanie na szczura".
Kolejne pudło - pułapka wystrzeliła, a inteligentnej bestii nie ma. Są tylko odchody. Tak marginesie to dowiedziałam się wiele interesujących rzeczy na temat zachowań szczurów. Np, że na zwiady jest zawsze wysyłany najsłabszy. Szczur musi cały czas coś gryźć, aby tępić swoje zęby - zęby szczura rosną przez całe życie. Nie zbyt radosną informacją było to, że w Warszawie jest plaga szczurów, które wchodzą nie tylko do piwnic, ale również do mieszkań. Potrafią  nawet skakać  na wysokość 1,5 metra. Dlatego nie należy otwierać okien balkonowych w okresie jesiennym, jeżeli nie chcemy mieć nieproszonego gościa.
To tyle o życiu szczurów. 
Cóż znowu zostałam sama z nieproszonym lokatorem. Nie ukrywam, że również dezynfekowałam się od środka ( dobrą naleweczką)
Rano telefon - dzwoni Agata, że za chwilę będzie. Otwieram drzwi. Koleżanka robi inspekcję i okazuje się, że szczur grasował - przewrócił butelkę na blacie, wysypał sól. Agata zaczyna poszukiwania. Ja oczywiście siedzę w  drugim pokoju zamknięta. Nagle krzyczy " jest, za kanapą". Woła mnie, abym przyszła i robiła hałas. Jeszcze wcześniej barykaduje pokój.

Oczywiście odmawiam współpracy. Koleżanka dzwoni po swoje córki ( w końcu najlepiej są zorientowane w temacie). Ja w międzyczasie dzwonię do pana od szczurów opisując w skrócie jak wygląda sytuacja. Pan może dopiero dotrzeć za godzinę. Godzina mija szybko ponieważ dziewczyny próbują złapać szczura same. Nie jest to łatwe. Przychodzi znajomy pan. I zaczyna się prawdziwe polowanie. Szczur nie daje się złapać. Ucieka za kuchenkę. U mnie jest zabudowa. Pan wyłącza bezpieczniki i demontuje kuchnię – szczura nie ma. Mija już prawie 2,5 godziny od przyjścia Agaty z córkami i 1,5 godziny od przyjścia pana. Agata z córkami wychodzą. Pan również wychodzi mówiąc, że przyjdzie z kolegą około 16:00 i albo spróbują szczura złapać, albo założą bardziej " inteligentną pułapkę". I znowu jestem sama, ze szczurem. Nie na długo. O godzinie 12:00 ma mnie odwiedzić koleżanka Mariola. Czuję się trochę winna, że nie odzywałam się do niej wcześniej. Kiedy zapraszałam ją wspomniałam o moim " lokatorze". Początkowo Mariola nie wykazywała entuzjazmu, ale w końcu zgodziła się przyjść. Dzwonek dzwoni. Otwieram drzwi i prosto kierujemy się do mojego pokoju. Mówię do koleżanki " Masz ochotę na herbatę to bardzo proszę zrób sobie sama". Koleżanka jakby nie zbyt chętnie chce się napić. Przynosi mi kapuśniak - ale kto pójdzie do kuchni podgrzać? Gawędzimy sobie czekając na panów. Wreszcie dzwonek do drzwi. Znajomy pan wchodzi z kolegą. I znowu : szukanie, wyłączanie elektryczności, wysuwanie szafek. Po jakiś 30 minutach pan puka do drzwi pokoju gdzie praktycznie siedzę od czwartku oznajmiając " Mamy go". Nie wierzę, ale nie jestem  na tyle odważna, aby zdobycz zobaczyć. I tak kończy się mój " horror ze szczurem".
Zastawiam się czy to taka reakcja na szczura w takim wykonaniu jest tylko moja, czy wszyscy reagują podobnie?