Wychodzą, a ja zostaję sama ze szczurem. Nie wiem, czy mam jakieś
przypadek, ale dokładnie o 11:55 tuż przed północą słyszę, że pułapka
wystrzeliła. Piszę tym razem sms do koleżanki Agaty - " wystrzeliła".
Za chwilę Agata dzwoni i pyta " czy mam przyjść" ? Cienkim głosem
odpowiadam: " "Jak możesz". No tak, ale tutaj rodzi się kolejny
problem. Ja boję się podejść do drzwi frontowych. Po drodze jeszcze muszę
zahaczyć o kuchnię. W końcu otwieram jej drzwi. Jak się okazuje Agata jest w
towarzystwie swoich córek, które po pierwsze nie chciały pozwolić, aby ich mama
tak późno po nocy sama wędrowała. Po drugie były bardzo ciekawe kolejnego odcinka po tytułem "polowanie na szczura".
Kolejne pudło - pułapka wystrzeliła, a inteligentnej bestii nie ma. Są tylko odchody. Tak marginesie to dowiedziałam się wiele interesujących rzeczy na temat zachowań szczurów. Np, że na zwiady jest zawsze wysyłany najsłabszy. Szczur musi cały czas coś gryźć, aby tępić swoje zęby - zęby szczura rosną przez całe życie. Nie zbyt radosną informacją było to, że w Warszawie jest plaga szczurów, które wchodzą nie tylko do piwnic, ale również do mieszkań. Potrafią nawet skakać na wysokość 1,5 metra. Dlatego nie należy otwierać okien balkonowych w okresie jesiennym, jeżeli nie chcemy mieć nieproszonego gościa.
To tyle o życiu szczurów.
Cóż znowu zostałam sama z nieproszonym lokatorem. Nie ukrywam, że również dezynfekowałam się od środka ( dobrą naleweczką)
Rano telefon - dzwoni Agata, że za chwilę będzie. Otwieram drzwi. Koleżanka robi inspekcję i okazuje się, że szczur grasował - przewrócił butelkę na blacie, wysypał sól. Agata zaczyna poszukiwania. Ja oczywiście siedzę w drugim pokoju zamknięta. Nagle krzyczy " jest, za kanapą". Woła mnie, abym przyszła i robiła hałas. Jeszcze wcześniej barykaduje pokój.
Oczywiście odmawiam współpracy. Koleżanka dzwoni po swoje córki ( w końcu najlepiej są zorientowane w temacie). Ja w międzyczasie dzwonię do pana od szczurów opisując w skrócie jak wygląda sytuacja. Pan może dopiero dotrzeć za godzinę. Godzina mija szybko ponieważ dziewczyny próbują złapać szczura same. Nie jest to łatwe. Przychodzi znajomy pan. I zaczyna się prawdziwe polowanie. Szczur nie daje się złapać. Ucieka za kuchenkę. U mnie jest zabudowa. Pan wyłącza bezpieczniki i demontuje kuchnię – szczura nie ma. Mija już prawie 2,5 godziny od przyjścia Agaty z córkami i 1,5 godziny od przyjścia pana. Agata z córkami wychodzą. Pan również wychodzi mówiąc, że przyjdzie z kolegą około 16:00 i albo spróbują szczura złapać, albo założą bardziej " inteligentną pułapkę". I znowu jestem sama, ze szczurem. Nie na długo. O godzinie 12:00 ma mnie odwiedzić koleżanka Mariola. Czuję się trochę winna, że nie odzywałam się do niej wcześniej. Kiedy zapraszałam ją wspomniałam o moim " lokatorze". Początkowo Mariola nie wykazywała entuzjazmu, ale w końcu zgodziła się przyjść. Dzwonek dzwoni. Otwieram drzwi i prosto kierujemy się do mojego pokoju. Mówię do koleżanki " Masz ochotę na herbatę to bardzo proszę zrób sobie sama". Koleżanka jakby nie zbyt chętnie chce się napić. Przynosi mi kapuśniak - ale kto pójdzie do kuchni podgrzać? Gawędzimy sobie czekając na panów. Wreszcie dzwonek do drzwi. Znajomy pan wchodzi z kolegą. I znowu : szukanie, wyłączanie elektryczności, wysuwanie szafek. Po jakiś 30 minutach pan puka do drzwi pokoju gdzie praktycznie siedzę od czwartku oznajmiając " Mamy go". Nie wierzę, ale nie jestem na tyle odważna, aby zdobycz zobaczyć. I tak kończy się mój " horror ze szczurem".
Zastawiam się czy to taka reakcja na szczura w takim wykonaniu jest tylko moja, czy wszyscy reagują podobnie?
Kolejne pudło - pułapka wystrzeliła, a inteligentnej bestii nie ma. Są tylko odchody. Tak marginesie to dowiedziałam się wiele interesujących rzeczy na temat zachowań szczurów. Np, że na zwiady jest zawsze wysyłany najsłabszy. Szczur musi cały czas coś gryźć, aby tępić swoje zęby - zęby szczura rosną przez całe życie. Nie zbyt radosną informacją było to, że w Warszawie jest plaga szczurów, które wchodzą nie tylko do piwnic, ale również do mieszkań. Potrafią nawet skakać na wysokość 1,5 metra. Dlatego nie należy otwierać okien balkonowych w okresie jesiennym, jeżeli nie chcemy mieć nieproszonego gościa.
To tyle o życiu szczurów.
Cóż znowu zostałam sama z nieproszonym lokatorem. Nie ukrywam, że również dezynfekowałam się od środka ( dobrą naleweczką)
Rano telefon - dzwoni Agata, że za chwilę będzie. Otwieram drzwi. Koleżanka robi inspekcję i okazuje się, że szczur grasował - przewrócił butelkę na blacie, wysypał sól. Agata zaczyna poszukiwania. Ja oczywiście siedzę w drugim pokoju zamknięta. Nagle krzyczy " jest, za kanapą". Woła mnie, abym przyszła i robiła hałas. Jeszcze wcześniej barykaduje pokój.
Oczywiście odmawiam współpracy. Koleżanka dzwoni po swoje córki ( w końcu najlepiej są zorientowane w temacie). Ja w międzyczasie dzwonię do pana od szczurów opisując w skrócie jak wygląda sytuacja. Pan może dopiero dotrzeć za godzinę. Godzina mija szybko ponieważ dziewczyny próbują złapać szczura same. Nie jest to łatwe. Przychodzi znajomy pan. I zaczyna się prawdziwe polowanie. Szczur nie daje się złapać. Ucieka za kuchenkę. U mnie jest zabudowa. Pan wyłącza bezpieczniki i demontuje kuchnię – szczura nie ma. Mija już prawie 2,5 godziny od przyjścia Agaty z córkami i 1,5 godziny od przyjścia pana. Agata z córkami wychodzą. Pan również wychodzi mówiąc, że przyjdzie z kolegą około 16:00 i albo spróbują szczura złapać, albo założą bardziej " inteligentną pułapkę". I znowu jestem sama, ze szczurem. Nie na długo. O godzinie 12:00 ma mnie odwiedzić koleżanka Mariola. Czuję się trochę winna, że nie odzywałam się do niej wcześniej. Kiedy zapraszałam ją wspomniałam o moim " lokatorze". Początkowo Mariola nie wykazywała entuzjazmu, ale w końcu zgodziła się przyjść. Dzwonek dzwoni. Otwieram drzwi i prosto kierujemy się do mojego pokoju. Mówię do koleżanki " Masz ochotę na herbatę to bardzo proszę zrób sobie sama". Koleżanka jakby nie zbyt chętnie chce się napić. Przynosi mi kapuśniak - ale kto pójdzie do kuchni podgrzać? Gawędzimy sobie czekając na panów. Wreszcie dzwonek do drzwi. Znajomy pan wchodzi z kolegą. I znowu : szukanie, wyłączanie elektryczności, wysuwanie szafek. Po jakiś 30 minutach pan puka do drzwi pokoju gdzie praktycznie siedzę od czwartku oznajmiając " Mamy go". Nie wierzę, ale nie jestem na tyle odważna, aby zdobycz zobaczyć. I tak kończy się mój " horror ze szczurem".
Zastawiam się czy to taka reakcja na szczura w takim wykonaniu jest tylko moja, czy wszyscy reagują podobnie?