sobota, 31 grudnia 2016

JESZCZE W TYM ROKU 2016

Do końca roku pozostało tylko 1,5 godziny. Czy zdążę napisać wszystko co chcę do północy? Obiecywałam sobie na początku roku, że będę bardziej aktywna na blogu. Chyba jednak nie trzeba zbytnio planować....
Rok zaczęłam operacją na cieśn nadgarstka - nie przewidziałam tylko, ze jako osoba chodząca o kuli mogę mieć problemy z posługiwanie się zwykłą kulą. Skóra w miejscu operacji jest wrażliwa i robią mi się rany. Pomimo tych dodatkowych nieudogodnień byłam bardzo aktywna nie tylko pod względem organizacji wycieczek, ale również media mnie bardzo polubiły. W styczniu Pani dziennikarka z Wysokich Obcasów przyszła na wywiad. Artykuł ukazał się w kwietniu 2016 roku. Po nim posypały się wystąpienia w Radio i Telewizji - w programie Zielone Drzwi u Pani redaktor Anny Maruszeczko. Potem jeszcze był występ w Dzień Dobry TVN. Nie powiem - jest to bardzo miłe. Cieszę się, że moja działalność jest zauważalna i doceniana przez innych.
Do końca roku pozostała 1 godzina... Za oknami słychać odgłosy fajerwerków. Ja niestety załapałam infekcję dlatego wszystko co mi pozostało to telewizja i pisanie.
Wracam do wyjazdów:
Tak jak powiedziałam byłam też zaangażowana w projekty unijne. W związku z tym musiałam uczestniczyć w ITB Berlin - jedne z największych targów turystycznych w Europie. Tuż po nich był wyjazd do Amsterdamu i Toskanii. Ponieważ ręka była świeżo po operacji wymagało to czasami pomocy osób trzecich. Np asystentów do pchania wózka przy pokonywaniu dużych odległości. Dałam radę.
W Maju była pierwsza wycieczka do Petersburga - grupa mała. Nie był to mój pierwszy wyjazd w tym kierunku - wszystko się udało. Były nawet osoby " zdrowe" - fajnie, że dołączają do  naszych wycieczek.
W czerwcu wyruszyłam z grupą 17 osób na podbój Portugalii. Właściwie Lizbony, Sintry i Fatimy. Oczywiście lecieliśmy samolotem. Mieszkaliśmy  ok 15 km od Lizbony w domkach typu bungalow z widokiem na ocean. Było fantastycznie. Najważniejsi są ludzie, którzy tworzą atmosferą. Portugalia jest bardzo gościnna i przyjazna dla osób niepełnosprawnych. Najważniejsze, że na miejscu mieliśmy dobry transport dostosowany i wspaniałych przewodników. Czego potrzeba więcej.
Po powrocie do Polski była grupa zagraniczna z Izraela. Nie tylko organizowałam , ale również pilotowałam w Łodzi, Krakowie, Zakopanem.
W sierpniu była  zorganizowana  5 dniowa wycieczka autokarowa do Wilna, Kowna i Trok. Klienci pytli dlaczego tak krótko?
Na początku września miałam grupę z USA. Mieli przyjechać z Pragi Czeskiej do Katowic. Znowu pod górkę. W Katowicach z powodu braku rampy odmówiono mi asysty przy wysiadaniu z pociągu.
Cóż pojechałam po grupę do Ostrawy i do Krakowa wróciliśmy dostosowanym busem. Proszę sobie wyobrazić, że w Polsce jest tylko jedna rampa, którą można dostawiać do pociągów. Znajduje się w Warszawie.
We wrześniu jeszcze był wyjazd do Toskanii. Wracam tam jak do domu bo wyjazdy odbywają się regularnie.
Z Toskanii wróciłam 29 września, a 2 października była kolejna grupa do Rzymu. Część osób było nowych. Pozostali podróżowali już ze mną wcześniej. Fajnie jak te same osoby spotykają się razem na wycieczkach.
10 października był kolejny wyjazd z grupą do Portugalii. Program trochę inny niż czerwcowy. Grupa zobaczyła również Batalha. Muszę się przyznać, że nie wszystko na tej wycieczce się udało. Tak jak powiedziałam ważni są ludzie. Więcej można się domyślić.
Teraz proszę słuchać. Samolot wylądował o 06:00, a ja 09:00 byłam już  z drugą grupą. Tym razem była to wycieczka osób z niepełnosprawnością mieszaną na Podlasie. Polska jest też piękna. Dużo ryzykowałam - gdyby się samolot spóźnił. Osoby głównie były z niepełnosprawnością intelektualną. Nie przeszkadza to organizować wyjazdów dla nich. Wręcz powiedziałbym, że trzeba dać im szanse zwiedzania.
W październiku jeszcze była jedna wycieczka do Krakowa dla innego  Stowarzyszenia.
W listopadzie odbyła się ostatnia wycieczka do Rzymu - grupa z Katowic. Osoby z niepełnoprawnością sprzężoną. W większości  z autyzmem. Całą podróż znieśli wspaniale. A trasa nie była łatwa. Jechaliśmy z  Katowic do Wenecji ( z noclegiem). Potem trasa wiodła do Rzymu. W drodze powrotnej do Polski zwiedzali Asyż i Padwę.
Za 20 minut kończy się Stary Rok
Czy robię jakieś postanowienia. Nie. Chcę być tylko zdrowa.
Wszystkim Życzę Szczęśliwego Nowego Roku 2017




sobota, 24 grudnia 2016

Prezenty Świąteczne własnej roboty są najlepsze/ Christmas presents " Home made" are the best


W tym roku powiedziałam sobie - "koniec z prezentami ze sklepów" dla moich znajomych ( oczywiście dla najbliższych). Zrobię coś  sama. Ponieważ lubię pichcić w kuchni - padło na nalewki. Właściwie coś w tym rodzaju. Postanowiłam zrobić - Cytryny w Rumie. Rum miałam jeszcze z wakacji, kupiony u Czechów w przygranicznym Nachodzie. Cytryn u nas pod dostatkiem. Największy problem był ze słoikami. Z tym sobie też poradziłam. Przepisów w Internecie znalazłam bardzo dużo. Naprawdę jak ktoś chciałby spróbować podaję przepis z którego korzystałam. Parzymy cytryny, kroimy cienko w plasterki. Wkładamy do wyparzonych słoików - warstwę cytryn posypujemy cukrem i robimy to na przemian. Kiedy słoiczek jest pełen dodajemy 3-4 goździki. Zalewamy rumem i dobrze zakręcamy. Czekamy kilka  dni i możemy dodawać do herbaty. W długie zimowe wieczory z przyjemnością każdy chętnie się napije. Powiedziałabym, że taka nalewka ma  nawet ma lecznicze właściwości i jest lepsza od aspiryny.
W zeszłą niedzielę zrobiłam babskie spotkanie. Przygotowałam  3 rodzaje śledzi. Polecam śledzie w zalewie żurawinowej z kolorową cebulą - pychota. Pasztety już były ze sklepu. Jedna z koleżanek, Ela zrobiła sałatkę z tuńczyka z awokado. U innej znajomej Agnieszki zamówiłam ręcznie robione na szydełku Aniołki.To miał być dodatek do słoiczków z rumem. A moja siostra, Jola przyniosła piękną choinkę. Wprawdzie nie zdążyłyśmy jej ubrać, ale czuć jej zapach było w całym domu.
Staram się utrzymać tradycję spotykania ze znajomymi przed świętami. W naszym zagonionym świecie ciągle zapominamy, aby mieć czas spotkać z innymi.
Wracam do cytryn w rumie. Każdy słoiczek podpisałam imieniem. Nie zapomniałam też udekorować świątecznie.
Muszę powiedzieć, ze chyba trafiłam z pomysłem. W przyszłym roku powtórzę ideę. Tym razem będą to czekoladki domowej produkcji.
Życzę Wszystkim Wesołych Świąt w Gronie Rodzinnym



środa, 21 grudnia 2016

Minęło sporo czasu od mojego ostatniego ....

Minęło sporo czasu od mojego ostatniego wpisu. Kiedy to było - chyba pod koniec lipca. Sierpień -listopad to był okres wyjazdów z grupami w kraju i zagranicą. W sierpniu organizowałam wycieczkę na Litwę. Grupa była 12 osobowa. Dzięki temu, że było nas tak mało wszyscy nawiązali szybko przyjacielskie kontakty. Tym razem podróżowaliśmy busem. Niby blisko, ale zajęło nam ponad 7 godzin jazdy. Oczywiście robiliśmy przerwy. W grupie były 3 wózki inwalidzkie. Dołączyły też osoby zdrowe. Fajnie jest, że coraz więcej osób zdrowych dołącza do naszych grup.
Byłam już wcześniej na Litwie więc wszystko było znajome. Alina nasza przewodnik towarzyszyła nam nie tylko w Wilnie, ale była również w Trokach i Kownie.
Wszystko się udało oprócz pogoda, ciągle padało.

niedziela, 24 lipca 2016

Dlaczego kocham nasz Bałtyk?/ Why do I love our Baltic Sea?

Morze o wschodzie słońca 


Odpowiedź jest bardzo prosta. Jest to chyba jedyne miejsce gdzie potrafię się w pełni  zrelaksować. Oczywiście nie wtedy kiedy jest mnóstwo wczasowiczów na plaży leżących jeden obok drugiego. O nie najlepiej kocham morze o wschodzie słońca. Własnie wtedy jest pusto, słychać tylko szum fal. Całe morze należy do mnie.
Maj - Czerwiec pracowałam z grupami: Dwie wycieczki do Petersburga i Lizbony oraz grupa zagraniczna do Polski. Wprawdzie nie planowałam wyjazdu w lipcu ze względu na wysokie ceny oraz tłok, ale znajoma namówiła mnie na wyjazd do Pobierowa leżącego ok 50 km od Kołobrzegu. Cena była jak na tą porę roku bardzo atrakcyjna wiec długo się nie zastanawiałam. No cóż blisko to morze nie jest położone. Najpierw próbowałam dotrzeć BLA BLA CAREM. Nikt jednak w tym kierunku nie jechał
Pociąg nie należy do moich ulubionych środków transportu. Zostaje  mi tylko autokar z przesiadką w Kołobrzegu. Znajduję bilet za 15 zł - okazja. Nawet można zamówić usługę dla osoby niepełnosprawnej. Firma POLONUS. Już się cieszę, że nie  będę musiała wspinać się do wysokich autokaru. "Może mają windę"- myślę sobie. Podjeżdżam taksówką na dworzec autokarowy Warszawa Zachodnia. Wykonuję telefon i za chwilę podchodzi Pani. Zabiera od mnie walizkę i prowadzi mnie do autokaru. Pan kierowca jest poinformowany o mojej niepełnosprawności. W autokarze jest nas tylko kilka osób.Zastanawiam jaka to się opłaca, że autokar jedzie pusty tyle kilometrów.
    Trochę się bałam tej przesiadki, ale od czego się ma znajomych? Dzwonię do Anity, która mieszka właśnie w Kołobrzegu. Anita chwyta w mig w czym rzecz i proponuje pomoc - przyjeżdża na dworzec i pomaga mi przedostać się na drugi lokalny autobus. Pogoda niezbyt obiecująca. Wieje mocno i pada. Przez moment zastanawiam się czy nie wracać do Warszawy. Pragnienie zobaczenia morza zwycięża.
Podróż do Pobierowa trwa godzinę. Dworzec autobusowy znajduje się na przeciwko mojego hoteliku.
Ktoś po mnie wychodzi więc znowu mam pomoc. Hotelik w środku wygląda przytulnie. Każdy pokój ma swój klimat. Dostaję chyba najpiękniejszy pokój. Jest bardzo duży. Wszystko mi pasuje. Tylko trochę głośno od ulicy. Ale też jest na to rada - zamieniam na pokój na ostatnim piętrze. Nie jest taki duży, ale bardzo przytulny. Najważniejsze, że łazienka jest  bezbarierowa.  Zmęczona podróżą padam. 13 godzin jazdy nocą robi swoje. Idę na spotkanie z morzem. Zimno, a ja nie mam nic ciepłego. Aneta pożyczyła mi kurtkę przeciwdeszczową. Mnie jednak potrzebny jest polar. Do plaży i na deptak sklepowy prowadzi ta sama droga. Za jedyne 80 zł polskie nabywam niebieski polar.
Do morza prowadzi łagodne zejście w sam raz dla osób niepełnosprawnych takich ja. Powinna być czytelna informacja, że plaża jest dostosowana.  Plaża mnie nie powala, ale najważniejszy jest widok morza. Pomimo brzydkiej pogody spacerowiczów nie brakuje.  Pełna nadziei, że jednak pogoda taka nie będzie przez cały czas pobytu wracam do mojego pokoju. Morze oddalone jest od hoteliku ok 200 metrów. Więc rzut kamieniem. Obiecuję sobie, że będę przychodziła tutaj codziennie rano. Tak ciężko było wstawać......, że udało mi się być rano tylko 3 razy. Chęci się liczą.
Będąc nad morzem należy jeść ryby tak sobie postanawiam. Smażalni w Pobierowie nie brakuje. Dosłownie jedna przy drugiej.  Wybór bardzo duży od wieloryba do flądry. Oczywiście interesują mnie tylko ryby świeże. Tu wybór się zawęża. Oferują tylko flądry i dorsze. Żeby ryby jeść też trzeba mieć pieniądze - porcja ryby średnia wielkość to koszt ok 35 PLN. W porównaniu do zwykłego kotleta schabowego, który kosztuje 17 zł jest sporo.
Tak jak napisałam na plażę było bardzo blisko, jednak nie tyle, abym mogła brać leżak pod pachę . I na to znalazłam sposób. Na plaży znajdowała się kawiarnia z tarasem. Chodziłam tam na 2-3 godziny. Przy wodzie mineralnej delektowałam się morzem w ciągu dnia i również o zachodzie słońca.
Podsumowując miałam pogodę nie za gorąco i nie za zimną. Wypoczęłam znakomicie.
I jeszcze jedna miła niespodzianka. W drodze powrotnej autokar jechał przez Kołobrzeg. Aneta przyszła mi powiedzieć do widzenia, a właściwie do zobaczenia.
Z Anetą  Kolobrzegu
 Za chwilę przecież  spotykamy się na wycieczce do Wilna organizowanej przez moje biuro ACCESSIBLE POLAND TOURS.
Pobierowo, Zejście na plażę



Pobierowo, plaża rano, lipiec 2016





wtorek, 14 czerwca 2016

Po powrocie z Portugalii

Jestem z powrotem w kraju po 9 dniowym pobycie w Portugalii. Była to najdłuższa tego typu impreza organizowana przez Biuro. Klienci zadowoleni i ja również. Grupa wspaniała pod każdym względem. Praktycznie wszyscy byliśmy prawie niepełnosprawni, ale każdy każdemu pomagał. Atmosfera wręcz rodzina. Mieliśmy urodziny oraz imieniny  - wspólne okazje do spotkań. I to jest właśnie fajne.

piątek, 3 czerwca 2016

Moja spotkanie z Mediami.

Zamiast szykować materiały na wyjazd do Lizbony gdzie jadę z grupą  wspominam swoją wizytę w Dzień Dobry TVN. 31 Maja 2016 zostałam zaproszona do Studia "Zielone Drzwi" na rozmowę z Panią Redaktor Annę Maruszeczko. Chyba większe wyróżnienie nie mogło mnie spotkać. Jest to miłe kiedy człowiek jest doceniony za to co robi. Zresztą od 16 kwietnia media bardzo się moją osobą i działalnością zainteresowały.
Wszystko się zaczęło od Anity, która napisała do Wysokich Obcasów, że w zeszłym roku uczestniczyła w wycieczce do Wiednia. Anita ma syna niepełnosprawnego poruszającego się na wózku. Tak jej i jej synowi wyjazd się podobał, że postanowiłam podzielić się tymi informacjami z mediami.  Pani redaktor odezwała się w tym dniu kiedy szłam na zabieg cieśni nadgarstka. Tydzień później była u mnie w domu. Za 3 miesiące ukazał się artykuł w sobotnim dodatku do Gazety Wyborczej czyli "Wysokich Obcasach".
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,80530,19918974,jak-juz-wyjsc-to-z-przytupem-pierwsze-w-kraju-biuro-turystyczne.html

Za chwilę była rozmowa w  Radiu Dla Ciebie http://www.rdc.pl/podcast/popoludnie-rdc-biuro-podrozy-dla-osob-z-niepelnosprawnoscia/

Po niej przyszła rozmowa w Radio TOK FM  

Kolejny tym razem reportaż ukazał się w Radiowej Trójce http://www.polskieradio.pl/9/325/Artykul/1623547,Kobieta-ktora-podrozuje-mimo-wszystko

Ciągle jednak sobie marzyłam - " Szkoda, że mnie telewizja nie zaprasza"
Aż tu nagle dosłownie dzień przed wyjazdem do St. Petersburga telefon od pana redaktora. Robiłam się na piękną w zakładzie fryzjerskim więc co drugie słowo słyszałam. Oczywiście poinformowałam o wyjeździe grupy do St. Petersburga następnego dnia. Pan redaktor odpowiedział " Może nam się udać przyjechać na lotnisko". Do końca w to nie wierzyłam i nie zawiadomiłam grupy. W dniu wyjazdu godzinę przed udaniem się na lotnisko telefon: " Będziemy"  Zapomniałam powiedzieć, że na lotnisko przyszła też pani redaktor z Radiowej Trójki.
Wracam do Telewizji.
Relacja z odprawy na lotnisku miała być wstępem do dalszej części reportażu. Pan Redaktor powiedział, że spotkamy się po przyjeździe na rozmowę w biurze. I tutaj zaczęłam mieć obawy - " a jak wyjazd się nie uda lub coś nie wyjdzie". Z drugiej strony pomyślałam sobie,  że nie należy myśleć sceptycznie. Przecież to nie jest mój pierwszy wyjazd. Muszę zrobić wszystko, aby klienci byli zadowoleni.
Wróciliśmy w niedzielę, a w poniedziałek był dalsza część wywiadu.
Tydzień później byłam zaproszona do Studia Dzień Dobry TVN. 

http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/pomaga-odkrywac-swiat-osobom-z-niepelnosprawnosciami,203877.html

Oglądając program z pozycji widza nie zdajemy sobie sprawy ile osób czuwa nad realizacją programu.
Jak to się odbywa od kuchni. Wizażystki poprawiły mi urodę. Zrobiłam się piękna.  Nikt mi nie powie, że dobrze wykonany makijaż nie  pomaga w urodzie w pewnym wieku.
 Musiałam być trochę  spięta i zdenerwowałam się. Bramę w Wersalu nazwałam drzwiami. 
Następnym razem będzie lepiej. Pani redaktor Anna Maruszeczko starała się tak pokierować rozmową, abym miała jak najmniej tremy. 
Nie powiem, żeby liczba klientów raptownie wrosła po moich występach medialnych. Ważne jest, że informacja o mojej aktywności  dotarła do wielu osób niepełnosprawnych, którzy oglądając relację z moich wyjazdów prywatnych, czy organizowanych dla innych uwierzyli, że można podróżować niezależnie od stopnia niepełnosprawności.
Miło jest dostawać maile od samych niepełnosprawnych, którzy dziękują mi za to co robię. 

niedziela, 29 maja 2016

W moim ogródku jest .......

Rok temu miałam szczura, który wyleciał z kosza na śmieci. Skończyło się na tym, że mało nie dostałam rozstroju nerwowego i nie wpadłam w alkoholizm ( piłam ze strachu).Tym razem do mojego ogródka zawitał jeż. Zdecydowanie wolę jeża. Zastanawiam się co jeż je? Mleka nie chciał.

piątek, 27 maja 2016

Moja kolejna grupa do St Petersburga



Moja pierwsza wycieczka w tym sezonie odbyła się do St Petersburga w Rosji. Grupka mała trzynastoosobowa. Tym razem miałam tylko 3 osoby na wózkach inwalidzkich. Ale jakie osoby! Krzysztof i Renata w towarzystwie Eli na hulajnodze praktycznie nie kładli się spać.
Cały Petersburg należał do nich zwłaszcza nocą.

Carskie Sioło, Maj 2016

Renata i Krzysztof  -park letni, St. Petersburg, Maj 2016

Mieszkałam z Elą, która pierwszego dnia pobytu wróciła około pierwszej w nocy informując mnie, że z hotelu przeszli na piechotę ( tzn na wózkach i hulajnodze) do Ermitażu. Bagatelka około 6 km. Broń Boże nie przeszkadzało mi jej tak późny powrót. Byłam po prostu zazdrosna, że mnie tam nie było.  Ale to nie wszystko. Poszli na piwo, którego nie wolno spożywać publicznie, ale Rosjanie na to również mają radę. Co robią? Owijają butelkę w torebkę papierową i wszystko jest legalnie. No cóż każdy sposób jest dobry.. Tak jak pisałam wcześniej Metro w St. Petersburgu jest kompletnie niedostosowane. Są jednak odpowiednio przeszkolone służby, które przewożą osobę na wózku od stacji A do Stacji B. Wspaniała rzecz!

Zastanawiam się dlaczego tak mało Polaków wyjeżdża do St Petersburga. Podczas naszego krótkiego pobytu nie słyszałam, żadnej osoby mówiącej po rosyjsku. Słychać było Francuzów, Anglików i inne narodowości.
Wszyscy są, pora ruszać dalej.

Rosjanie są naprawdę bardzo gościnni i mili. Starali nam się pomagać. Nigdy nie słyszałam obraźliwego słowa lub niechęci w stosunku do nas.Z przykrością muszę stwierdzić, ze jest na odwrót jeżeli chodzi o Polaków.
W grupie były też osoby zupełnie zdrowe. Agnieszka, Danusia i Wandzia zdecydowały się z nami jechać i chyba nie żałują tego. Przynajmniej tak mówią. Cieszy mnie, że stereotypy myślenia również się zmieniają i coraz więcej osób zdrowych dołącza do nasz grupy. Tak trzymać.
Jesteśmy jak jedna rodzina. Pomagamy sobie nawzajem, a jednocześnie staramy się, też mieć czas dla siebie na samodzielne zwiedzanie.

No i jeszcze miła niespodzianka. Na lotnisku w Warszawie żegnała nas telewizja TVN Dzień Dobry TVN. Miło mi oznajmić, że relacja  z lotniska będzie pokazana 31 Maja o godz.10:10. Zapraszam do oglądania.
Kolejna relacja będzie z Lizbony. To już za chwilę.

od końca Danusia, Agnieszka, Łukasz, Ela - polskie matroszki

Carskie Sioło, Maj 2016


Po zwiedzaniu Ermitażu, czekamy n taksówki, St. Petersburg, Maj 2016
Był czas na integrację grupy, St. Petersburg, Maj 2016
śniadanie królewskie, hotel. St Petersburg, 2016
Krzysztof w roli tłumacza, rejs po Kanałach, St. Petersburg, Maj 2016


Grupa w drodze na lotnisko, St. Petersburg, Maj 2016

Do kogo Łukasz pisze? Asia z Tamarą odpoczywają

Wejście do Soboru Izaka, St. Petersburg, Maj 2016

Czekamy na rejs na statek. Pogoda bardziej barowa niż na rejs, St. Petersburg, Maj 2016
podziwiamy, St. Petersburg, Maj 2016
 Co ten krzysztof  pije ?
Przed wylotem -Lotnisko w St. Petersburgu, Maj 2016






środa, 20 kwietnia 2016

Jak się znalazłam w Biebrzańskim Parku Naradowym ?

Gdyby mi ktoś powiedział, że tydzień po programie w Radio TOK FM znajdę się nad Biebrzą powiedziałabym, że jest niemożliwe.
Zacznę od początku.
W związku z artykułem w Wysokich Obcasach ( 16.05.2016) zostałam poproszona do udziału w audycji w Radio Tok FM. Po audycji zaczęłyśmy prywatnie z Panią redaktor Ewą Podolską zaczęłyśmy rozmawiać.Dowiedziałam się, że pani Ewa wraz ze znajomymi wybiera się Nad Biebrzę. Na to ja: " Naprawdę. To było zawsze moim marzeniem" Na to pani redaktor odpowiada: " Niech pani jedzie z nami, Jutro do pani zadzwonię i ustalimy szczegóły" Tak prawdę mówiąc to myślałam, że tylko tak grzecznościowo zaproponowała.
Bardzo się jednak myliłam następnego dnia telefon: " No i jak namyśliła się Pani" ?  Do końca nie wiedziałam jak odpowiedzieć. Z jednej strony bardzo chciałam jechać. Rozum mi jednak mówił: " Tyle pracy rzeczy mam do zrobienia w związku z wyjazdami. Chęć zobaczenia Biebrzańskiego Parku Narodowego była tak silna, że po kolejnym telefonie powiedziałam: " Jadę z Wami"

piątek, 8 kwietnia 2016

Znowu Kwiecień

A ja nie zdążyłam nic napisać bo mój komputer odmówił współpracy ze mną.
Dochodzę do siebie po zabiegu operacyjnym cieśni nadgarstka. Niestety muszę korzystać ze specjalnej kuli - nie łokciowej jak dotychczas tylko takiej gdzie ręka leży w pozycji zgiętej. Tym sposobem nie dotykam bezpośrednio dłonią kuli.
Wyglądem przypomina karabin. Nic dziwnego, że  na lotnisku zbadali ją bardzo dokładnie.
Po 6 tygodniach siedzenia w domu powiedziałam "koniec z tym"  i postanowiłam wrócić do aktywnego życia " Kulawej Blondynki"
Tak między nami to było mi bardzo dobrze po operacji kiedy to rodzina i znajomi prześcigali się ze swoją pomocą - zwłaszcza przynoszonymi gotowymi obiadami i innymi smakołykami. Muszę powiedzieć, że było to bardzo przyjemne.
Niestety wraz z moim pierwszym wyjazdem wszystko się skończyło. Zawsze tak jest jak ruszam w świat moja rodzina uznaje, że już żadnej pomocy nie potrzebuję.
08 Marca wyruszyłam do Berlina. Nie było to wycieczka turystyczna - jechałam jako partner projektu Accesstour na targi ITB Berlin . Dla nie wtajemniczonych powiem tylko, że były to Targi Turystyczne. Promowałam nie tylko projekt, ale również  swoje biuro. Kolorowe plakaty przyciągały uwagę wszystkich. Dokładnie to nie wiem czy to były plakaty czy wyłożone krówki cukierki na talerzu.
Byli też tacy, którzy wracali na stoisko tylko po to, aby poczęstować się kolejnymi słodkościami.
Targi ITB Berlin odbywają się bardzo dużym terenie. Tylko dzięki temu, ze udało mi się załatwić serwis dla osób niepełnosprawnych uniknęłam stania ww kolejce i pokonywania dużych odległości. Załatwiłam sobie wózek inwalidzki z asystentem. Po wyjściu z taksówki wózek już na mnie czekał. Również po zakończeniu targów byłam odwożona do taksówki.
Boże jak to dobrze, że moi rodzice kazali mi się uczyć angielskiego. Bez znajomości niego nie byłabym taka przebojowa.

wtorek, 26 stycznia 2016

Przemyślenia po operacji - Cuda się zdarzają.


Dzisiaj mija pierwszy tydzień po operacji cieśni nadgarstka i trzaskającego palca u mojej prawej ręki. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że moja lewa ręka jest również " Kaput" w związku z moją wrodzoną niepełnosprawnością.
Skierowanie na zabieg miałam już w zeszłym roku, a dokładnie mówiąc w grudniu 2014. Niestety, stchórzyłam wtedy. Miałam wyjazd w styczniu 2015 na wyspę Madagaskar więc nie w głowie mi były żadne operacje.
Nie jest to moja pierwsza operacja w życiu, ale za każdym razem jest jakiś strach i obawa.
Tym razem bałam się jak będę funkcjonowała bez  rąk i możliwości chodzenia o kuli, którą zawsze podpieram używając prawej ręki. Operowanej ręki nie  będę mogła używać przez jakiś czas.
No i jeszcze muszę od czasu do czasu odpowiadać na maile - przecież prowadzę biuro podróży dla osób niepełnosprawnych.
Wierzyć nie wierzyć, ale  następuje prawdziwy cud. Zaczynam używać mojej lewej ręki !!!!!!!!! ( tej chorej od urodzenia).
W  wieku 5+ bez  żadnych nakazów od nikogo odkrywam, że moja lewą ręką mogę pisać na klawiaturze komputera. Potrafię nawet jeść!!!!
Pamiętam jak mama już w dzieciństwie ciągle powtarzała "  Małgosiu, używaj lewej ręki. trzymaj wyprostowaną" itd. Nawet bandażowała mi prawą rękę, abym tylko coś  robiła lewą.
Oczywiście są pewne rzeczy, które nadal wymagają pomocy osób trzecich. Mam namyśli codzienną ranną toaletę. I tutaj zdecydowałam na pomoc pielęgniarki. Zawsze to fachowa pomoc.
Patrząc przez okno widzę, że i tak za dużo nie straciłam. Jest brzydko i ślisko.
Poza tym miło jak rodzina i znajomi dzwonią i pytają o moje samopoczucie. Niektóre koleżanki nawet przychodzą  z gotowym obiadem ( poza rodziną). I jak tu narzekać.
Nie polecam osobom z podobnym schorzeniem od razu operacji, aby przekonać się, że można używać niepełnosprawnej  ręki. Chcę powiedzieć, że bardzo żałuję, że nie używałam jej wcześniej. Widocznie do pewnych rzeczy dojrzewamy z wiekiem.

piątek, 1 stycznia 2016

Wieczór Sylwestrowy 2015 i Pierwszy Dzień Nowego Roku 2016/ The New Year Eve 2015 and the first day of the New Year 2016




Chciałabym Wszystkim Moim Przyjaciołom  i nieprzyjaciołom  Życzyć Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku 2016
Dzięki inicjatywie jednej z moich koleżanek żegnałam Stary Rok 2015 i witałam Nowy Rok 2016 na Noworocznej Gali Operetkowo Operowej organizowanej przez Europejską Fundację Sztuki Wokalnej w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Miałyśmy ( byłyśmy we trzy) bardzo dobre miejsca w pierwszym rzędzie - czułam się jak  prawdziwy VIP.
 Gospodarze programu zaprezentowali wielkie przeboje operetkowo - operowe. Piękne stroje, dekoracja, muzyka wpłynęły na mój wspaniały nastrój.
Są różne formy spędzenia tego szczególnego  wieczoru w roku - jedni idą na wielkie bale lub na prywatki. Inni wybierają koncerty lub teatry tak ja. Każdy w tym dniu powinien nie być sam.
Większość tego typu proponowanych eventów  niestety kończyła się przed północą. Nam się udało wybrać  imprezę z toastem noworocznym, która skończyła się po po dwunastej w nocy. Tuż przed wybiciem dwunastej w nocy  kelnerzy roznieśli szampany. Równo o północy wypijając szampana życzyliśmy wszyscy najlepszego.
Czas na postanowienia noworoczne - chyba zbyt dużo nie warto obiecywać sobie, aby nie mieć potem problemu z ich realizacją. Prawda?
Wiadomo, że w Nowy Rok bardzo trudno złapać taksówkę dlatego zamówiłyśmy ją wcześniej. Byłyśmy tak gorliwe, że zapłaciłyśmy panu kierowcy od razu za kurs powrotny. 0 pierwszej rano miał nas odebrać, niestety okazał się niezbyt uczciwy i nie przyjechał po nas. Na dworze było niesamowicie mroźno. 
 Czekając na niego ( jeszcze miałyśmy nadzieję, że się zjawi) schowałyśmy się w windzie dla niepełnosprawnych. Ochrona jednak nas zauważyła i musiałyśmy ją opuścić. 
Na szczęście stała pusta taksówka - za jedyne 100 zł ( dzieląc na trzy) rozwiozła nas do domów.