sobota, 2 sierpnia 2014

DO LEKARZA RODZINEGO W MOJEJ PRZYCHODNI MUSZĘ CZEKAĆ DO 25 WRZEŚNIA 2014

Dzisiaj piszę nie o podróżach tylko n naszej Służbie Zdrowia, a właściwe o decyzjach FUNDUSZU ZDROWIA, KTÓRY WYDAJE CORAZ BARDZIEJ KRETYŃSKIE PRZEPISY.
Praktycznie cały zeszły tydzień był pod znakiem dostania się do lekarza rodzinnego. W poniedziałek udałam się do przychodni na Żwirki i Figury, aby zrobić EKG, które potrzebowałam na wtorek na konsultację do Konstancina. Drugi absurd. Wymagają pełnego zestawu badań, na które nikt nie patrzy.  I co usłyszałam, że potrzebuję skierowanie od lekarza. No, ale lekarz teraz mi nie przyjmie, muszę się zapisać. Do tej pory można było robić to badanie bez skierowania. No cóż próbuję ponownie następnego dnia rano.  Tym razem trafiam na mniejszy opór ze strony rejestracji. Tylko muszę zapłacić 12,50. Dostaję badanie bez opisu, bo na opis trzeba czekać nawet tydzień. Paranoja. Zadowolona jadę do Konstancina na konsultację. Pani doktór mnie bada, a właściwie coś pisze. Za chwilę zwraca się do mnie i mówi, że owszem rehabilitacja mi się należy już nawet teraz, ale będę dopiero przyjęta za 2 lata. Fundusz zezwala przyjmować tylko osoby po operacjach lub po pobycie w szpitalu. Radzi mi się położyć do szpitala i wtedy dostanę się po pół roku. Ja osoba niepełnosprawna z niepełnosprawnością wrodzoną nie mogę skorzystać raz w roku ze stacjonarnej rehabilitacji bo nie byłam hospitalizowana. Teraz rozumiem w jakich celach niektórzy chodzą do szpitala. Niektórym udaje się w ten sposób bywać na rehabilitacji kilka razy w roku.
Postanawiam udać się ponownie do lekarza rodzinnego w ostatni czwartek 31.08.2014. I cóż słyszę, że mój lekarz rodzinny jest na urlopie do września. Najwcześniej mogę dostać się do innego lekarza dopiero 13 sierpnia. Jestem upierdliwa więc słyszę: " proszę zapytać lekarza czy panią przyjmie". Pani doktór chce wiedzieć co się dzieję. Mówię, że potrzebuję skierowanie na rehabilitację i mam złe wyniki badań . Słyszę, że skierowanie owszem mi wypisze, ale moją diagnostyką już się nie zajmie. Muszę się udać do swojego lekarza prowadzącego. Mówię, że mój lekarz jest nieobecny i pytam czy jak się przepiszę do pani doktor to mnie przyjmie
Przepisuję się do pani doktor i co się okazuje, że najbliższy termin jaki może mnie przyjąć to jest 25 września.
Ja potrzebuję lekarza nie za dwa miesiące tylko teraz. Pytam w recepcji dlaczego nie przyjmują zapisów na bieżąco. Okazuje się, że wiele pacjentów zapisuje się do lekarza tak na wszelki wypadek blokując w ten sposób miejsce. Pytam czy to jest normalne?
Inna ciekawostka lekarz dyżurny może przyjąć tylko 20 pacjentów dziennie. Pytam czy to jest normalne?