środa, 30 października 2013

Czy w Rzymie pada śnieg?


Dzisiejszy dzień za chwilę kończy się. Z podwórka dobiegały jeszcze niedawno głosy dzieci obchodzących Halloween. Do mnie nikt nie zastukał. Po południu odwiedziła mnie Marta, z którą pogłębiałyśmy naszą wiedzę na temat prowadzenia bloga. Koleżanka pokazała mi jak zmieniać tło. Czy  podoba się państwu  nowa szata?
Wczorajszy wieczór spędziłam w Teatrze Żydowskim. Dostałam zaproszenie na III Koncert Charytatywny  od Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego Oddziału Warszawskiego. W programie wystąpili między innymi tacy znani aktorzy jak Grażyna Barszczewska czy Gołda Tencer. Pani Grażyna w swoim recitalu na wesoło mówiła o  słabych punktach mężczyzn - w sposób bardzo prawdziwy. Bardzo podobał mi się taniec z butelkami w wykonaniu osób niepełnosprawnych. 

Pan Andrzej Krusiewicz prowadzący i zapowiadający kolejne punkty programu również przeprowadził  również licytację podarowanych, przez znane osoby, rzeczy. Pióro Pana Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego okazało się najlepiej wylicytowanym przedmiotem. Oczywiście pieniądze uzyskane z licytacji  zasilą konto Stowarzyszenia. Była też loteria. 
Pomysłodawcą  całego przedsięwzięcia jest Pani Małgorzata Kitowska, która naprawdę bardzo dużo dobrego robi dla Stowarzyszenia. Tak się składa, że miałam przyjemność współpracować z nimi. Na początku  2012 roku organizowałam dla grupy 40 paru osób wycieczkę do Rzymu. Wyjazdu tego nie zapomnę do końca życia. Ale po kolei. W Polsce o tej porze panuje  zima i nie jest to nic nadzwyczajnego. W grupie mieliśmy 12 osób na wózkach, kilka osób o kulach i balkonikach. I ja pilot wycieczki również kulawa. Cały program starałam się  bardzo dokładnie przygotować. Był w planie wyjazd nawet do Asyżu i Monte Cassino. 

Niestety nie przewidzieliśmy jednego - śniegu w Rzymie. Pierwszy śnieg od 30 lat akurat musiał przydarzyć się  mojej grupie. Szczęście w nieszczęściu, że śnieg dopadł nas dzień przed wyjazdem. Śniegu jeszcze nie było widać, a  już pojawiały się komunikaty o zamknięciu niektórych tras wylotowych. Pierwsze płatki śniegu złapały nas gdzieś  przy wjeździe na jedno ze  wzgórz w Rzymie. Pan kierowca Włoch   przerażeniem prawie, że odmówił wjazdu.  Śnieg stawał się coraz większy i większy. Samolot odlatywał następnego o godzinie 9:30. Wyjazd na lotnisko zaplanowany mieliśmy na godzinę 6:00 rano. Do lotniska było około 1h. O godzinie 5:45 rano dostałam telefon, że autobus będzie miał opóźnienie ponieważ musi założyć łańcuchy.  Godzina 6:30 autokaru nie ma. Zapomniałam dodać, że równolegle do autokaru zamówiony był bus na walizki, inaczej byłoby bardzo ciasno w autokarze. 6:45 ani śladu busa ani autokaru. Wreszcie o 7:15  podjeżdża autokar. Kierowca informuje, że bus niestety nie da rady podjechać i musimy wszystko się zmieścić w jednym pojeździe. W  hotelu brakowało łopat do odgarniania śniegu. Z wielkimi problemami załadowaliśmy się do autokaru. W autokarze słychać było wózki, kule, walizki zmieniają pozycję. Ruszamy. na ulicach zero ruchu. ja się tylko modlę, aby dojechać na lotnisko na czas. Inaczej jako organizator muszę zapewnić całej grupie nocleg. 

Wreszcie jesteśmy - właściwie o tej porze powinniśmy być wszyscy w  GATE / Bramce/. Idę  zgłosić grupę do odprawy i  dowiaduję, że samolotu do Warszawy nie będzie. Tłumaczę, że mam grupę osób niepełnosprawnych. Za chwilę pojawiają się osoby na wózkach, o balkonikach i kulach. Nie wiem czy widok naszej grupy przestraszył trochę personel lotniska bo jest decyzja, że samolot będzie podstawiony i wyleci do Polski. Odetchnęłam z wielką ulgą. Kiedy tylko znalazłam się w swoim mieszkaniu  że szczęścia tylko mogłam płakać. Chyba teraz nie dziwi Państwa dlaczego ten wyjazd tak bardzo wspominam.....
  

poniedziałek, 28 października 2013

PIERWSZY DZIEŃ TYGODNIA


Wczoraj koleżanka w ramach swoich imienin zaprosiła mnie na film " Człowiek z nadzieją" w reżyserii Andrzeja Wajda. Film w całości poświęcony jest Lechowi Wałęsie. W rolę przywódcy Solidarności wcielił się Robert Więckiewicz.
Nie zamierzam streszczać fabuły filmu. Chcę tylko powiedzieć, że film osobiście bardzo podobał mi się. Niezależnie czy kocha się Wałęsę czy nie trzeba się zgodzić z faktem, że Wałęsa  zmienił bieg naszej historii: zaczynając od obalenia władzy komunistycznej  nie tylko  w  Polsce, ale i  w całej Europie.  Mimo błędów jakie popełnił, swoich  niedociągnięć, należy mu się wielki szacunek. Film został  już zakupiony  do 90 krajów. 
Tak się składa, że wyjechałam z Polski do Wielkiej Brytanii tuż przed stanem wojennym. Nie byłam obecna w kraju przez prawie trzy lata. Kiedy mnie pytano: "Where are you from?" / skąd pochodzę/  i mówiłam I am from Poland / jestem z Polski/ każdy wołał wtedy " Solidarity, Lech Walesa". 
 Dzisiaj również media podały informację o śmierci Tadeusza Mazowieckiego - pierwszego premiera Polski po upadku komunizmu, Tadeusz Mazowiecki, zmarł w wieku 86 lat.Cóż taka jest kolej rzeczy. Jedni się rodzą drudzy odchodzą. 
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski nazwał go " jednym z ojców polskiej wolności i niepodległości" Wczoraj mogłam go oglądać w filmie w scenach  związanych  z "Okrągłym Stołem".




sobota, 26 października 2013

BROADWAY STREET THE SHOW – Najpiękniejsze przeboje światowego musicalu Warszawie



Wszystkie  stresy napięcia minęły mi  po dzisiejszej wizycie w Teatrze Rampa na Targówku. Z przyjemnością uczestniczyłam w ponad dwugodzinnym  muzycznym przedstawieniu, w którym wystąpiły takie gwiazdy jak Jakub Wocial, Florian Sojka, Martine De Jager.  Była to niezwykła i wyjątkowa ucztę dla ducha słuchając  piosenek  i melodii  z najbardziej znanych światowych musicali. The Phantom of the Opera, Les Misérables, Love Never Dies, Taniec Wampirów, Jesus Christ Superstar, Chicago, Funny Girl, Sweet Charity, Parade, Wicked, Next to Normal, Brooklyn to tylko niektóre z tytułów, które rozbrzmiewały na scenie teatru. Artyści śpiewali w trzech językach: angielskim, niemieckim i polskim. Mieli również świetny kontakt z widownią próbując widzów również zachęcić do wspólnego śpiewania. Nie zabrakło też tańca, specjalnego oświetlenia typu gra świateł i cieni. Dzięki temu, że znam język angielski mogłam zrozumieć i reagować śmiechem na humor i żarty. Obok mnie siedziała pani, która na to wydarzenie muzyczne przyjechała specjalnie  aż z Niemiec. Wybierała się również na  przedstawienie wystawiane w godzinach wieczornych. Aż miło, że Warszawa, w której coś się dzieje jest również rozpoznawana jako miasto o międzynarodowej kulturowej randze. 
                                                                                                                                            Teatr Rampa zrobił specjalny ukłon w stosunku do osób niepełnosprawnych, proponując bilety dla osób na wózkach w cenie 20 PLN. Co więcej, została zamontowana na tą okazję specjalna rampa, aby wózki mogły bez problemu wjechać. Personel z wielkim zaangażowaniem pomagał osobom na wózkach. Próbowałam rozprowadzić bilety wśród osób niepełnosprawnych – niestety zainteresowanie było znikome. Nie wiem  dlaczego tak się dzieje. Przecież 20 PLN nie jest kwotą wygórowaną. Pogoda również sprzyjała. Ja jednak nie poddaję się i mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej. Wychodząc z teatru nuciłam sobie: Always look at the bright side of life / zawsze patrz na jasną stronę życia/.

piątek, 25 października 2013

OBLICZE ORIENTU - IRAN


Równo tydzień po Wieczorze Indyjskim miałam przyjemność uczestniczyć w kolejnym spotkaniu  z serii Oblicze Orientu, tym razem w całości poświęconemu Iranowi. Głównym organizatorem była Fundacja Centrum Promocji Kobiet, która wraz z  Ambasadą Iranu oraz Centrum Integracji Mieszkańców przy Wydziale Spraw Społecznych i Zdrowia Dzielnicy Mokotów zorganizowała to wydarzenie. Obecni  byli  również przedstawiciele władz  dzielnicy Mokotowa  - Burmistrz  Piotr Boresowicz i Bogdan Piec, Naczelnik Wydziału Spraw Społecznych i Zdrowia. Ambasada Iranu reprezentowana była przez Pana Ambasadora  J.E.Samad Ali Lakizadeh i Pierwszego Sekretarza  Behzada  Mohammadi.

Miałam pewne obawy czy publiczność dopisze. Współczesny Iran nie kojarzy nam się zbyt dobrze, ze względów na  panującą sytuację polityczną. Dużo osób zapomina o tym, że wcześniejsza nazwa Iranu to Persja, która uważana jest za jedną z najstarszych na świecie cywilizacji. Myliłam się bardzo. O godzinie 19:00 wszystkie krzesła były pozajmowane. Część osób to byli uczestnicy wcześniejszych spotkań. Pojawiło się również wiele nowych twarzy. Ambasada postarała się o przygotowanie dekoracji i informacji w postaci broszurek. Biorąc jedną z nich dowiedziałam, że istnieją w Iranie biura turystyczne, które  zajmują się turystyką przyjazdową. Zainteresował mnie ten wątek.Tam jeszcze nie byłam. Ciekawe jak wygląda sprawa dostosowania infrastruktury pod kątem osób niepełnosprawnych. Nie omieszkałam zapytać o to sekretarza Ambasady, który obiecał mi przesłać niezbędne informacje.Na spotkaniu  nie zabrakło też akcentu kulinarnego.  Serwowany był deser – rodzaj  budyniu z kaszką  oraz małe placuszki w smaku przypominające nasze racuchy. Do picia podano trzy rodzaje soków. Ja dostałam w prezencie sok z grantów. Zakupiłam również daktyle oraz portmonetkę z pięknymi  wzorami perskimi.
Tak jak poprzednio byłam wolontariuszem, biorącym udział w przygotowaniach. Wraz z  koleżanką Basią  witałyśmy gości. Prowadziłyśmy listę obecności i zbierałyśmy kontakty, aby móc gości informować o kolejnych wydarzeniach. Nie zabrakło też konkursu dotyczącego Iranu. Dla tych, którzy odpowiedzieli jako pierwsi prawidłowo, czekały cenne nagrody. Mogliśmy się nawet nauczyć kilku słów perskich  przygotowanych przez Agnieszkę.
 Po przywitaniu Gości przez Panią Annę Jacewicz – Prezesa Fundacji wystąpił Pan Ambasador  J.E.Samad Ali Lakizadeh. Przywitał wszystkich w języku polskim, krótko mówił w języku angielskim po czym kontynuował swoją wypowiedz w języku perskim. Dr Mirosław Michalak z Wydziału Orientalistyki UW  tłumaczył całe wystąpienie Pana Ambasadora. Bardzo ciekawie mówił o wspólnych kontaktach polsko – perskich sięgających XV wieku. Dowiedziałam się, że  Persja była jednym z dwóch państw (drugim było Imperium Osmańskie), które nie uznały rozbiorów Polski. Wielu Polaków złączyło swe losy z Persją, pracując na jej terenie, podróżując lub prowadząc badania naukowe. Warto wymienić w tym miejscu Franciszka Mienińskiego (16231698), autora 3-tomowego słownika języków perskiego, arabskiego i tureckiego. W czasie drugiej wojny Iran gościł 120 tysięcy uchodźców z Syberii wśród, nich znalazły się dzieci, które były kierowane do Isfahanu zwanego miastem polskich dzieci. Na spotkaniu był obecny również Pan Czapski – jeden z polskich uchodźców, który jako dziecko właśnie w Iranie znalazł schronienie. Bardzo było wzruszające kiedy Pan Czapski dziękował narodowi Irańskiemu za okazaną pomoc wszystkim z Polakom.  Następnie głos zabrał Pan Dr Mirosław Michalak. Pięknie opowiadał o Persji  i jej wpływie na kulturę grecką i europejską. Nie wiem czy wszyscy wiedzą, że wiele współczesnych wynalazków wywodzi się właśnie z tego kraju. Każdy z nas  zna kompas, kalendarz, mapy nawigacyjne i wiele innych. Obchodząc święta Bożego Narodzenia nieświadomie nawiązujemy do tradycji Irańskiej. 21 grudnia obchodzona jest tam wigilia narodzin Aszury.  
Z wielkim zainteresowaniem wszyscy obejrzeli krótkie filmy o Iranie ukazujących  jego zabytki, tradycje i życie współczesne. Przedstawiane na filmie  krajobrazy zachęcają do odwiedzania tego kraju. Jest to kraj, na terenie którego obserwujemy 4 pory roku. Możemy  zażywać kąpieli słonecznych w ciepłych wodach, jaki i za chwilę jeździć na nartach. Niesamowite.
Mieliśmy również chwilę relaksu podczas występ zespołu Pana Rasuli grającego tradycyjną muzykę  perską. Wielka szkoda, że nie można było zakupić płyt.
Jeszcze tylko oczekiwana loteria i możliwość wygrania cennych nagród i nadeszła pora na wcześniej wspomniany poczęstunek.

I tak powoli  wieczór poświęcony  Iranowi dobiegł końca. Pani prezes podziękowała wszystkim za przyjście i zaprosiła na projekcję filmu Perskie Ocalenie: 8 listopada godz. 19.00, na Woronicza 44a.

Szkoda, że nie będę mogła być obecna, chyba, że uda mi się dotrzeć z Konstancina gdzie będę przebywała na rehabilitacji. Może znajdzie się ktoś chętny do podwózki.  

czwartek, 24 października 2013

WIZYTA W MUZEUM NARODOWYM

Czwartek
Moja dzisiejsza wizyta w Muzeum Narodowym nie do końca była zaplanowana. Organizowałam wycieczkę dla małej grupy spoza Warszawy. Jeden z uczestników nie dotarł, a już miałam wykupione bilety, dlatego dołączyłam do grupy. Naprawdę tego nie żałuję. Zbiory Muzeum Narodowego w Warszawie liczą ponad 800 tysięcy eksponatów - dzieł sztuki polskiej i światowej. Oczywiście nie sposób było obejrzeć wszystkiego. Zwiedzaliśmy z przewodnikiem  wystawę stałą - Galerię Malarstwa Polskiego. Stwierdzam, że bardzo dużo zyskuję się jeśli jest osoba, która oprowadza opowiadając o obrazach i malarzach. Zaczęliśmy od  największego polskiego obrazu „Bitwy pod Grunwaldem” Jana Matejki (426 x 987 cm). Miło jest odświeżyć sobie wiadomości,  zwłaszcza jak są przekazywane w sposób ciekawy. Wstyd się przyznać, ale zawsze mi się wydawało, że obraz  ten znajduje się w zbiorach Muzeum  Narodowego w Krakowie. 
  Specjalne miejsce w zbiorach zajmuje obraz odzyskany, zrabowany z warszawskiego Muzeum Narodowego podczas II wojny światowej: „Pomarańczarka” Aleksandra Gierymskiego. Obraz został odkupiony od kolekcjonera prywatnego. 
Pani przewodnik ubolewała, że malarstwo polskie jest  tak mało docenione zagranicą, a naprawdę mamy się czym szczycić. Ogólnie, chyba ludzie mało odwiedzają galerie, muzea.
Muzeum jest w pełni dostosowane dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich: rampa do budynku głównego, dwie windy w środku, toaleta dostosowana.
Po zwiedzaniu zaprowadziłam wszystkich na obiad. Chyba byli zadowoleni i najedzeni.
Jutro kolejny zastrzyk z kultury, tym razem Spotkanie z kulturą Perską. Każdy może przyjść. Wstęp wolny. Godzina 18:00 ul. Woronicza 44a.

Bitwa Pod Grunwaldem -  Jan Matejko
Aleksander Gierymski

środa, 23 października 2013

MUSZĘ SIĘ CZYMŚ POCHWALIĆ

Jestem bardzo dumna z siebie. Anglicy powiedzieliby "I am proud of myself". Dzisiaj
  samodzielnie wprowadziłam zmiany na stronie internetowej biura. Może tak nie do końca sama. Było to możliwe dzięki Dorocie.mojej nauczycielce, która wytłumaczyła mi tajniki CMS. Nie znaczy, że już wszystko umiem, ale  jest to takie trudne. Każdy w każdym wieku możę się tego nauczyć. Polecam moją nauczycielką Dorotę

wtorek, 22 października 2013

CO MOŻNA ROBIĆ NA DACHU?

Wtorek
Jeszcze tylko trzy dni dzieli nas od weekendu. Dzisiaj od rana siedząc jak zwykle  przy komputerze     obserwowałam przez okno  "pracujących"  dwóch  robotników na dachu. Celowo wzięłam w  cudzysłów  ponieważ tak naprawdę to oni na tym dachu spali!!! Trwało to dobre dwie godziny. Zapomniałam powiedzieć, że zdążyli się przed tym posilić. Gdyby to tylko szef widział.... Z jednej strony to ja im się wcale nie dziwię, piękna pogoda, słońce świeci jak w lipcu. Jeśli nie byłabym taka kulawa jak jestem, to chyba sama poopalałam się tam na górze. Korciło mnie, aby zadzwonić do spółdzielni i poinformować o zdarzeniu.  Prace te trwają już prawie miesiąc. W tym tempie może to potrwać  jeszcze kolejne tygodnie. 
Teatr Rampa zaproponował mi rozprowadzenie biletów na musical  na sobotę z międzynarodową obsadą.  Dla osób na wózkach - bilety w cenie 20 PLN. Co więcej teatr zorganizował podjazdy dla wózków. Myślałam, że będzie większe zainteresowanie wśród tej grupy. Wiem, że tym osobom jest trudno finansowo, ale kwota chyba nie jest tak dużo. Inne teatry nie dają żadnych zniżek.Właśnie dowiedziałam się od koleżanki z Krakowa, że pomimo, że nie zajmuje siedzenia musi płacić normalny bilet w cenie 80 PLN. tak jest w teatrze SCENA 100. Pani zajmująca się sprzedażą była taka miła, że przywiozła mi bilety do domu. Są jeszcze  życzliwi ludzie.  



poniedziałek, 21 października 2013

WEDŁUG NASZEGO RZĄDU ELEKTRYCZNOŚĆ TO LUKSUS

Poniedziałek
Dzisiaj płaciłam za elektryczność. Rachunek, który dostałam opiewał na około 170 PLN niedopłaty. Staram się naprawdę oszczędzać elektryczność i dlatego jestem w szoku, że jednak muszę zapłacić więcej i to po okresie letnim. Zaczęłam bardziej przyglądać się tematowi. Jak ma być tanio jak się okazuje, że  Polska ma najwyższą  akcyzę na energię w całej UNII EUROPEJSKIEJ.
Czy w dwudziestym  pierwszym  wieku ELEKTRYCZNOŚĆ może być uważana za luksus?  Rozumiem, że akcyzie podlegają  samochody, napoje alkoholowe, papierosy. Ja nie mogę tego naprawdę zrozumieć.
Co mają powiedzieć biedni renciści, inwalidzi, którzy dostając rentę w wysokości 600 -800 PLN na miesiąc, muszą opłacić mieszkanie, prąd, lekarstwa i jeszcze się wyżywić. Rozumiem, że ci na górze mają wysokie pensje, ponieważ odpowiadają za ważne decyzje, ale dlaczego nie widzą  co się dzieje dookoła.
Na rehabilitacje czeka się ponad 2 lata są tacy co otrzymują informację o przyjęciu na  2018 r. Niektórzy jednak uprzywilejowani jeżdżą co roku. Nie rozumiem tego systemu. Może ogłosić konkurs, który polityk jest w stanie utrzymać się za taką kwotę przez miesiąc. Czekam na typowanie kandydatów.

sobota, 19 października 2013

OBLICZA ORIENTU - WIECZÓR INDYJSKI

Sobota jest moim ulubionym dniem. Może dlatego, że nikt w tym dniu od mnie nic nie chce i  jest jakoś  na luzie. Nie muszę nastawiać budzika, aby na wszelki wypadek nie przywitać kogoś w pidżamie przy drzwiach. Oj zdarzało mi się tak nie raz. 
Miałam pisać o Wieczorze Indyjskim, który odbył się wczoraj. Wróciłam bardzo późno z imprezy dlatego relację przekazuję dopiero teraz.

 Głównym organizatorem  była Fundacja Centrum Promocji Kobiet, która wraz Ambasadą Republiki Indii, Indyjską - Polską Izbą Przemysłowo Handlową oraz Centrum Integracji Mieszkańców przy Wydziale Spraw Społecznych i Zdrowia Dzielnicy Mokotów zorganizowała to wydarzenie. Przybyły tłumy osób. Dostawiane były ciągle krzesła. Część osób musiała stać. Atmosferę Indii czuć było od samego wejścia. Zapach kadzidełek i przypraw unosił się w powietrzu. Sklep z wyrobami Indyjskim przygotował ekspozycję składającą się nie tylko z bibelotów, ale również była ekspozycja mebli. W trakcie imprezy nie były sprzedawane rzeczy. Ja sobie zamówiłam sobie szafeczkę na klucze. Może wreszcie będę miała wszystkie klucze w jednym miejscu.
Obowiązkowo przybył catering z restauracji indyjskiej obsługiwany przez  rodowitych Hindusów. W trakcie przerwy kucharz pokazywał jak przygotować prawdziwą indyjską herbatę z mlekiem i kardamonem. Serwowano również kurczaka oraz coś wegetariańskiego ze specjalnymi sosami. Pychota. Również przygotowany był kącik z kosmetykami z linii Ayurvedy. Katalogi w języku polskim pozwoliły  zapoznać się z pełną ofertą. Zapytałam o masaż Ayurvedy - do tanich nie należy 180 zł za jeden.  Dają zniżki  przy większej ilości. Muszę kiedyś spróbować takiego zabiegu. 

Jako, że byłam wolontariuszem biorącym udział w przygotowaniach przyjechałam  chwilę wcześniej, aby pomóc. Wraz z drugą koleżanką  Małgosią witałyśmy gości. Prowadziłyśmy listę obecności i zbierałyśmy kontakty, aby móc gości informować o kolejnych wydarzeniach. W drugiej części odbyła się loteria.Osoby zapisane miały szanse wygrać ciekawe nagrody. Ja też  brałam udział, ale nic nie wylosowałam.Program podzielony był na dwie części. Prowadzącym  była   Joanna Mazurkiewicz -  Dyrektor Biura Indyjsko-Polskiej Izby Gospodarczej. W pierwszej części  wystąpił honorowy gość - Pani Ambasador Monika Kapil Mohta  ubrana w piękne Sari  Następnie wystąpił Prezes JJ Singh  z Indyjsko - Polskiej Izbą Przemysłowo Handlowej z prezentacją o Indiach. Nie był potrzebny tłumacz ponieważ pan mieszka w Polsce już od 25 lat i porozumiewa się w naszym języku doskonale. Mnie osobiście najbardziej podobały się relacje polek pani Lucyny Jaremczuk, która służbowo mieszkała w Indiach przez 3 lata. Opowiadała o zwyczajach panujących w tym kraju oraz dlaczego ten kraj ją tak pasjonuje. Pani Magda Bębenek, podróżniczka, autorka książek, przedstawicielka młodego pokolenia mówiła natomiast bardzo ciekawie o współczesnych Indiach.  O młodych ludziach, którzy również zaczynają przenosić i naśladować  styl życia z Europy -  noszą europejskie stroje, spotykają się w kawiarniach.  Jest to bardziej widoczne w okolicach Bombaju.
Po przerwie był  czas na artystyczne doznania. W prawdzie nie była to tancerka z Indii, ale również bardzo ciekawie zaprezentowała jeden z tradycyjnych  tańców hinduskich. Pani Kinga Malec  pięknie umalowana w indyjskie materiały tańczyła w rytm muzyki.
Nie zabrakło też pokazu zakładania sari, do którego zgłosiła się pani siedząca obok mnie.
Miałam szczęście zwiedzać Indie kilka lat temu. Jest to kraj kontrastów. Wychodzimy z luksusowego 5**** hotelu i za chwilę jesteśmy w dzielnicy slamsów. Zastanawiamy się czy reagować na biedę – wyciągnięte ręce dzieci. Dajemy pierwszemu , drugiemu, ale to nie ma końca. Musielibyśmy mieć naprawdę worek pieniędzy, jeżeli chcielibyśmy wszystkim pomóc.
Indie to również filozofia indyjska, sposób życia, które wartości powinnyśmy również adoptować w naszym życiu.






piątek, 18 października 2013

Dzień dobry

Ten tydzień mija mi pod kątem imprez. W poniedziałek Dzień Nauczyciela, czwartek organizacja imprezy firmowej z ludowym zespołem  dla grupy zagranicznej.  Dzisiaj   OBLICZA ORIENTU - SPOTKANIE Z INDIAMI- wstęp wolny,Miejsce: Mokotowskie Centrum Integracji Mieszkańców, ul. Woronicza 44a (wpobliżu metra Wierzbno)   Był jeden zabawny incydent ( nie wydarzył się mnie tylko jednej z grup z Tajlandii, która miała zamówione stolik w sali obok.  Mianowicie grupa wkroczyła  szybko i zajęła stoliki z przystawką dla innej grupy. Zjedli paszteciki, a pilot tej wycieczki żądał podania ponownie przystawki zgodnej z zamówieniem. Trudno było kelnerom wytłumaczyć pilotce, że jest po części jest to wina grupy. Dobrze, że nie zasiedli do zastawionego stolika dla mojej grupy. Tajlandczycy tacy drobni, a mogę tyle zjeść! Gdzie się to wszystko mieści.  Rzadko spotykam turystów z tej części świata w Polsce. Napisałam kiedyś artykuł: "Wspomnienia z  Tajlandii". Podaję linka gdyby ktoś z państwa był zainteresowany moimi przygodami.http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/27979;jsessionid=034D9FCD30105EA3787EF9A793AA2466?doc_pg=2#.UmBiaPk9LJY

czwartek, 17 października 2013

Dlaczego nie śpię

Jest prawie 1:30 rano, a jeszcze przed komputerem. Normalny człowiek śpi o tej porze. Zapomniałam hasła do bloga, a powiedziałam sobie, że muszę opisać mój powrót z Wiednia w zeszłym tygodniu.
Wracałam POLSKIM BUSEM. Nie był to mój pierwszy wyjazd z tą firmą, ale pierwszy, który będę długo pamiętała z powodu bardzo nieuprzejmego kierowcy.
Przy rezerwacji biletu zgłosiłam, że jestem osobą niepełnosprawną poruszającą się o kuli. Autobusy są piętrowe natomiast w dolnej części pokładu  za kierowcą znajdują się trzy miejsca dla osób niepełnosprawnych.  O godzinie 22:00 wchodzę do autobusu podaję numer rezerwacji oraz oczywiście mówię, że jestem osobą niepełnosprawną ( nie trzeba mówić widać gołym okiem, że jestem kulawa)i mam zarezerwowane miejsce na dole. Na to słyszę " nie ma żadnej rezerwacji, proszę iść na górę". Te miejsca na dole są zarezerwowane dla kierowców. Pytam dlaczego mogłam siedzieć na nich  jadąc do Wiednia 5 dni temu. Inni pasażerowie stają po mojej stronie tłumacząc, że przecież jest mi trudno wejść po schodach. Pan kierowca łaskawie zgadza się, abym usiadła z przodu w tym rzędzie gdzie siedzą kierowcy. Co miałam robić. Usiadłam.  Było dwóch kierowców jeden z tych mądrych "walną" się na trzech tych siedzeniach przeznaczonych dla osób niepełnosprawnych. Gdyby nie głęboka noc chyba bym dzwoniła do Centrali no, ale o tej porze prawdopodobnie nikt nie urzędował. Przez całe 12 godzin siedziałam w jednej pozycji, nie mogłam zmrużyć oka bo po prostu bałam się tirów, które wymiał kierowca przez cały czas. Oczywiście, że musiał wymijać. Gdybym siedziała na siedzeniach na których kierowcy spali nie musiałabym na to wszystko patrzeć. Kipiałam ze złości, że taki d ... potraktował mnie w ten sposób. Wychodząc z autobusu byłam sztywna. Dlatego pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po powrocie do domu to był mail ze skargą do biura. Dostałam odpowiedź po trzech dniach z przeprosinami , że takie zachowanie kierowcy było niedopuszczalne i miałam prawo siedzieć tuż za kierowcą.
Widocznie kierowca zastosował znane przysłowie " Wolność Tomku w swoim domku"  Teraz prawdopodobnie zabiorą mu premię lub poniesie inne konsekwencje. Uważam, że zawsze należy interweniować w takich  sytuacjach.

wtorek, 15 października 2013

DZIEŃ NAUCZYCIELA

 Za trzy minuty dwunasta - nadal jest  jeszcze poniedziałek. Dzień dzisiejszy zaczął mi się niezbyt dobrze.  Po kolei. Rano wizyta na Komendzie Policji w celu złożenia zeznań. Sprawa ciągnie się  od czerwca, ktoś ściągną z  mojej karty kredytowej bez mojej wiedzy sporą sumę pieniędzy. Muszę przyznać, że policja w przeciwieństwie do banku stara się. Bank odwrotnie. Zastanawiam się czy nie zmienić placówki.
Wróciłam do domu i zajrzałam do skrzynki pocztowej. Zwykle robię to wieczorem, ale dzisiaj ciągnęło mnie do niej wcześniej.  Otwieram, a tu nie miła niespodzianka. Zaproszenie do szkoły podstawowej w której pracowałam jako nauczyciel języka angielskiego. Nie pracuję tam już od 14 lat. Oczywiście zaproszenie było z okazji dzisiejszego Dnia Nauczyciela. Oczywiście, że idę. Do 16:00 mam 4 godziny. Muszę tylko zrobić się na "bóstwo". Za ścianą mam zakład fryzjerski. Teraz zaczynam doceniać  jak to dobrze mieć tego typu usługi w pobliżu.
Pracę w szkole wspominam bardzo ciepło. Może dlatego, że zawsze lubiłam uczyć i chyba wychodziło mi to dobrze. W tamtych czasach nie było tylu osób co dzisiaj znających język angielski. Nauczyciele angielskiego byli na wagę złota. Dzieci jak to dzieci jedni się chcieli uczyć inni tylko udawali. Udaje się do szkoły i już przy wejściu znajome twarze. Nie jest jest jeszcze tak źle bo się rozpoznajemy. Uroczystość rozpoczyna się programem artystycznym w wykonaniu uczniów. W sposób żartobliwy i z humorem dzieci naśladują nauczycieli. Widownia reaguje śmiechem i  dużymi oklaskami. Dostajemy symboliczne prezenty wykonane przez uczniów. Część artystyczna  kończy się i my byli i obecni nauczyciele udajemy się na poczęstunek przygotowany przez dyrekcję szkoły. Teraz można spokojnie porozmawiać ze starymi znajomymi i po wspominać stare czasy. Dopiero teraz widzę, że jednak czas nie stoi w miejscu i trochę co niektórzy się postarzali. Oczywiście nie ja. Ja tylko przytyłam.
Fajnie jest kiedy spotykają nas miłe rzeczy, których nie planowaliśmy. Gdybym otworzyła skrzynkę wieczorem na pewno nie byłabym w tak dobrym humorze pod koniec dnia jak teraz jestem.

poniedziałek, 14 października 2013

Niedziela


Skasowała mi się cała relacja z Wiednia. Chyba jednak muszę sie jeszcze dużo nauczyć. Nauczka na przyszłość, aby zapisywać wszystko w innych plikach. Postaram się wszystko odtworzyć.
Dzisiaj skończyłam czytać książkę Macieja Pieprzycy - Chce się żyć. Opowieść oparta na prawdziwych wydarzeniach osoby cierpiącej na dziecience porażenie mózgowe.  Przez otoczenie uważany jest również za osobę intelektualnie niedorozwiniętą. A jego problemem jest to, że nie może mówić. Piękna i poruszająca książka.
Przykre jest to, że spotykając osoby z głębokim porażeniem mózgowym, które mają problemy z mówieniem oceniamy je niewłaściwie.  Kilkakrotnie organizowałam wyjazdy dla takich osób i stwierdzam, że nigdy nie miałam z nimi żadnych problemów. Zawsze zadowolone i uśmiechnięte. Ostatnio wracaliśmy razem z Berlina i Poczdamu. Podróżowaliśmy całą noc i nie było żadnych problemów. Osoby zdrowe kazałyby sto razy sie zatrzymać na toalety.



sobota, 12 października 2013

Sobota

Właściwie to już jest  po sobocie. Do niedzieli zostało tylko pół godziny. Dzień przeszedł mi na porządkach domowych oraz pisaniu EURO CV, które jest potrzebne do zakwalifikowania się do projektu międzynarodowego na temat turystyki osób niepelnosprawnych. Czy przejdę - trudno powiedzieć. Jeśli jednak nie spróbuję nie będę tego nigdy wiedziała.Do odważnych świat należy.

czwartek, 3 października 2013

Zmęczona

Dzisiaj miałam dzień pracowity - organizacja imprezy w restauracji dla międzynarodowej grupy. Kiedy obsługuje się gości niepełnosprawnych wszystko musi być uzgodnione do końca. Musiałam zorganizować rampę do schodów po czym  okazało się, że nie była naprawdę potrzebna. Ale była. Impreza chyba  udała się. Goście zadowoleni. Przygrywała kapela grająca  polską muzyka ludową. Proszę zgadnąć jaka to restauracja?


.

wtorek, 1 października 2013

Podsumowanie mienionego miesiąca

Cieszę, że się, że wrzesień jest już za nami. Z drugiej strony czy to jest powód do radości? Do końca roku zostało tylko 3 miesiące.... Wrzesień nie był dla mnie łaskawy. Wszystko zaczęło się 31 sierpnia praktycznie brakowało niecałą godzinę do 1 września. Pakowałam się do Tallinna gdzie jechałam z grupą osób niepełnosprawnych, jako pilot. Nieszczęśliwie walizka razem ze stolikiem przeważyła się i wylądowała na mojej prawej dłoni. Słyszałam tylko chrup. Chodzę o kuli, którą właśnie trzymam w prawej ręce. Myślę chwilę- czy mam jechać na ostry dyżur do szpitala. Boję się jednak, że może się zakończyć gipsem. Biorę tabletkę przeciwbólową i żelki z zamrażalki na rękę, oby do rana. Modlę się, aby nie było złamania.  Z owiniętą ręką bandażem starałam się trzymać dzielnie w Tallinie. O Tallinnie i Helsinkach napiszę więcej w MOICH PODRÓŻACH.  Niestety po powrocie ból nie ustępował, więc udałam się do lekarza. I co się okazało – mam pękniecie kości w nadgarstku. Dostałam ortezę, która popsuła się po dwóch dniach. Nic dziwnego, czego się można spodziewać po 45 PLN. Kolejna już była mocniejsza i kosztowała zdecydowanie więcej. Trudno mi było tylko egzystować zwłaszcza w kuchni ( udało mi się jednak zrobić kila słoiczków powideł) i poruszać się po ulicy. Każdy zwracał uwagę na moją ręką w ortezie i kulę. Wyglądałam jakbym była po bardzo poważnym urazie. Na szczęście teraz idzie ku lepszemu. Zmieniam wątek. Jeden z moich klientów z zagranicy przysłał mi zapytanie o wynajęcie łóżka ortopedycznego, które miałoby być wstawione do pokoju hotelowego. Obdzwoniłam kilka hoteli, które odpowiadały mi negatywnie tłumacząc brakiem miejsca. Na zachodzie takie zapytania to rzecz normalna, u nas jeszcze nie.  Fajne jest to, że coraz więcej osób niepełnosprawnych podróżuje pomimo swojej niepełnosprawności.