Gdyby mi
ktoś trzy miesiące temu powiedział, że ja
kulawa blondynka będę w Afryce Południowej i na Madagaskarze nigdy w to bym nie
uwierzyła. W połowie listopada zadzwonił mój znajomy Krzysztof z informacją, że
zwolniło się wolne miejsce na 16 dniowy
wyjazd do Afryki Południowej i na Madagaskar. Czy może nie znam kogoś kto byłby
chętny na wyjazd? Odpowiedziałam – „nikogo nie szukam jadę z wami”. Może film „
Król Madagaskaru” czy książki Arkadiadego Fidlera sprawiły, że zdecysowałam
się na wyjazd od razu . Program
wycieczki nie wydawał mi się też bardzo forsowny. Cena jak na taki
wyjazd również wydawała mi się bardzo atrakcyjna. Krzysztof również jest chwilowo niepełnosprawny, porusza się
o kuli skomentował tylko „ Małgośka damy radę, teraz nas będzie dwóch
kulawych”. Mało kto wie, że przed drugą wojną światową była nawet propozycja, aby wyspa została polską kolonią. Wojna jednak pokrzyżowała
wszystkie plany. Możemy znaleźć polskie
ślady w stolicy Madagaskaru – Antananarywie.
W 1773 Maurycy Beniowski jako podpułkownik wojska
francuskiego dopłynął na
Madagaskar, gdzie przyjęto go bardzo ciepło. 10
października 1776 roku został obwołany przez tubylców królem (ampansakebe) wyspy.
Dzisiaj w Tanwie (zdecydowanie łatwiej wymawiać niż pełną nazwę) , stolicy
Madagaskaru znajduje się ulica nazwana na jego nazwiskiem.
LUTY
2015, Warszawa - Durban – Johanesburg –
Pretoria - Antananarywie.
W połowie lutego z lotniska Okęcie rozpoczynam swoją kolejną
podróż życia. Wsiadam z innymi do Dreamlinera - samolotem tego typu już
podróżowałam wcześniej do Pekinu. Tym razem jest to lot czarterowy. Po prawie
11,5 godzinach lotu lądujemy w Durbanie, w Afryce Południowej. Ciągle jeszcze w
ciepłych ubraniach, a tutaj przecież panuje
lato, które naprawdę trwa przez cały
rok. Co się rzuca w oczy? Oczywiście kolor skóry. Wg informatora
ekonomicznego 74,4% obywateli RPA jest pochodzenia afrykańskiego, 14,3%
europejskiego (w tym Afrykanerzy), 8% to ludność etnicznie mieszana (tzw.
Kolorowi), zaś 2,5% jest pochodzenia azjatyckiego, głównie indyjskiego. W autokarze wita nas dwóch pilotów wycieczki,
którzy są również naszymi przewodnikami: Magda i Kuba. Dowiadujemy się, że po
Afryce Południowej jeździmy z dwoma pilotami. Po Madagaskarze dzielimy się na
dwie grupy. Podróżuję bardzo dużo, ale tak wspaniałych pilotów z ogromną
wiedzą, zaangażowaniem, podejściem do nas osób niepełnosprawnych jeszcze nie
spotkałam. Transfer do hotelu trwa, krótko. Mieszkamy w hotelu z pięknym
widokiem na Ocean. Hotel bezbarierowy. Ma nawet oznakowane koperty parkingowe
przed wejściem.Spędzamy tutaj tylko
jedną noc. 1 godzina różnicy pomiędzy Polską i Afryką Południową powoduje, że nie
musimy się przestawiać na inną strefę czasową. Podczas całej wycieczki mieszkam
w pokoju z Ewą, która z zawodu jest rehabilitantką. Próbuje mnie nawet nauczyć
przezwyciężyć fobię chodzenia po schodach. Następnego dnia jesteśmy już na
nogach o 05:00 nad ranem, nastawiając alarm wg polskiego czasu.
Dzięki temu
mamy czas na krótki spacer nad Oceanem. Schodzę podjazdem dl wózków. Podczas
pobytu w RPA pilnie obserwuję udogodnienia dla osób niepełnosprawnych, które uważam
naprawdę wszędzie są bardzo dobre - podjazdy do atrakcji turystycznych,
dostosowane toalety, możliwość wypożyczenia wózków inwalidzkich w hotelach,
koperty parkingowe. Nawet podczas Safari w KRUGER PARK istnieje możliwość
zmówienia dostosowanego busa dla grupy. Śniadanie ( delektuję się pysznym sokiem z
guariany), następnie wymiana waluty. RAND jest oficjalną walutą Republiki
Południowej Afryki. Za 1 dolara dostajemy 10 randów. Do lat 90 banknoty
przedstawiały podobiznę pierwszego holenderskiego administratora Kapsztadu Jana
van Riebeecka. Od tamtej pory przedstawiają wizerunki zwierząt zamieszkujących
terytorium RPA. Jak to się ma
do cen? Np. skromny obiad możemy już zjeść za ok 60 RANDÓW, pocztówka: ok 6 RANDÓW. Dzisiaj
mamy do pokonania ok 580 km, oczywiście z przerwami. Ja w autokarze mam do
dyspozycji dwa siedzenia. Dzięki temu nie czuję się wcale zmęczona. Jadąc do
Afryki Południowej nie spodziewajmy się, że będziemy oglądać zabytki klasy zerowej takie jak widzimy
w Europie. Zamiast tego zobaczymy dech
zapierające widoki jakich nie spotkamy nigdzie więcej na świecie. Mogę się już
przekonać o tym podczas krótkiej sesji fotograficznej przy wodospadzie Howick.
Schodzę
rampą dla wózków na taras widokowy. Dostajemy
również wolny czas na wypicie zimnego lokalnego piwa. Może nie jestem wielką
amatorką piwa, ale to mi smakuje.
Podczas całej trasy Magda z Jakubem starają
nam się przybliżyć historię tego kraju, podać najważniejsze informacje. Wyświetlają
nam nawet film o życiu Mandeli, który bez wątpienia był postacią
kontrowersyjną. Jedziemy dalej i za chwilę zatrzymujemy się przy pobliskiej
rzeźbie upamiętniającej miejsce aresztowania Nelsona Mandeli w 1961roku.
Nelson
Mandela 27 lat swojego życia spędził w więzieniu walcząc przeciw apartheidowi,
rasistowskiemu systemowi politycznemu gnębiącego czarnych. W maju 1994 roku Mandela zostaje prezydentem RPA. Jest on
pierwszym czarnoskórym prezydentem w historii tego kraju. Kolejnym naszym
przystankiem jest Pietermaritzburg, drugie co
do wielkości miasto i stolicą prowincji KwaZulu-Nata. Mój wzrok przyciąga
ogromna ilość kwiatów dookoła, dlatego mówi się o nim, że jest to miasto ogród.
Podchodzimy do pomnika Mahatmy Gandhi, upamiętniający incydent z 1983.
Ten słynny działacz
polityczny z Indii jest twórcą tzw.metody biernego oporu. http://pl.wikipedia.org/wiki/Bierny_op%C3%B3r_%28nauki_polityczne%29.
Jest już ciemno kiedy dojeżdżamy na nasz nocleg w okolice
Johanesburga. Jest to resort hotelowy położony na bardzo dużym terenie. Z
recepcji do naszych domków dowożą nas kulawych meleksami.
Pokoje o bardzo
dobrym standardzie w stylu kolonialnym. Obiadokolacja w restauracji hotelowej
serwowana jest w formie bufetu. Próbuję mięsa z Bawoła i Gizeli. Nawet smakuje.
Jemy przy dźwiękach muzyki afrykańskiej.
Jutro wyjazd na Madagaskar. Początkowo mieliśmy
lecieć po południu, ale do końca jeszcze nie wiadomo, o której lecimy
ponieważ lotnisko w Antananarywie jest zamknięte ze względu na
przechodzący nad wyspą cyklon. Nasi piloci zapewniają nas, że nie będziemy się
nudzić, co więcej w ramach rekompensaty pojedziemy dodatkowo do Pretorii
oddalonej ok 50 km od Johannesburga.
Następnego dnia po śniadaniu, pakujemy walizki do autokaru ( wszystko
jest tak zorganizowane, że nie muszę martwić się o ich dźwiganie) i jedziemy w
kierunku Pretorii. administracyjnej stolica
RPA, która aż roi się od wspaniałych drzew jacarand. Podjeżdżamy do Union Buildings, jest to
okazały i piękny gmach, który został
wybudowany na pamiątkę utworzenia Unii Afryki Południowej w 1913 roku.
Położony na wyniosłym wzgórzu nad miastem, ma kolor jasnego piaskowca i
otoczony jest wspaniałymi ogrodami. Obecnie
Mahlamba-Ndlopfu (gdzie mieszka słoń) jest domem prezydenta RPA. Niestety
nie mogę znaleźć rampy, aby zejść do ogrodów. Zostaję przy autokarze i oglądam
stragany oferujące lokalne rzemiosło. Czego tu nie ma. Korliki, bransoletki,
wyroby z kości bawoła,maski. No cóż jest to mój drugi dzień więc na zakupy mam
czas. Zresztą będziemy jeszcze niejednokrotnie
mijać podobne miejsca. Tym razem podjeżdzamy pod naszą Polską Ambasadę, która
mieści się tutaj pośród innych przedstawicielstw dyplomatycznych.
Obowiązkowe
zdjęcie i jedziemy w kierunku Placu Pretorii (Pretorius Square), otaczający
ratusz Pretorii. Znajduje się tutaj
barwny ogród, misternie zaprojektowane fontanny i statuetki osób, które były
istotne w historii Pretorii. Jedną z nich są pomniki Martinusa Pretorius - pierwszego prezydenta
Republiki Południowej Afryki (ZAR) i założyciela Pretorii Andries Pretorius -
lidera Voortrekkerów od którego pochodzi nazwa miasta.
Z powrotem jesteśmy w
autokarze kierując się do Johannesburga. Podjeżdżamy pod wielkie centrum
handlowe gdzie nasi przewodnicy dają nam czas wolny na przerwę obiadową.
No jak
być w sklepach i nie pobuszować po nich? Niestety wysokie ceny od razu
zniechęcają mnie do zakupów. Zamiast tego siadam z Ewą w jednej z restauracji i
ja zamawiam sałatkę z obowiązkowym piwem. Po obiedzie nasi piloci informują
nas, że loty na Madagaskar są wznowione. Wprawdzie wylatujemy następnego dnia o
godzinie 02:30, ale będziemy mieli udostępnione pokoje, aby przynajmniej przespać
się 2-3 godziny. Naszym ostatnim punktem programu w dniu dzisiejszym jest
wizyta w SOWETO, W 1954 roku murzyńska
dzielnica Sophiatown była zrównana z ziemią a jej 60 tys. mieszkańców przewieziono do położonego 15 km od
Johannesburga nowego miejsca. Nazwa pochodzi od słów South Western Township.
Zatrzymujemy się przy katolickim kościele
Regina Mundi, uważanym za jeden z w największych w Afryce. Jest tam 2
tysiące miejsc siedzących, ale często
zdarza się, że gromadzi się tam więcej wiernych. Znajdziemy w kościele również
akcent polski. Aby podreperować
reputację naszego kraju po zabójstwie jednego z przywódców Partii
Komunistycznej przez polskiego emigranta, w porozumieniu z polską ambasadą
postanowiono podarować witraż przedstawiający scenę Zwiastowania.
Przekazany został
on przez prezydentową Jolantę Kwaśniewską
podczas wizyty w RPA. Następnie jedziemy pod dom Mandeli, który został
przekształcony w muzeum. Wszyscy wychodzą, aby przejść się po SOWETO.
My z
Krzysztofem decydujemy się zostać w autokarze. Jest godzina prawie 20:00 kiedy
dojeżdżamy do hotelu. Zostawiamy bagaże, szybki prysznic i schodzimy na dół. Restauracja oddalona jest o kilkaset
metrów. Magda i Jakub zawożą nas wózkami inwalidzkimi. No cóż zawsze szybciej.
Zostaje nam niewiele czasu na spanie. Na szczęście lotnisko oddalone jest 10
minut od hotelu więc docieramy szybko. Jest późno w nocy, ruch na lotnisku
mały. Serwis dla niepełnosprawnych
zawozi nas na pokład samolotu. Samolot pusty. Po starcie rozkładam się
na siedzeniach i zapadam w głęboki sens. Muszę przyznać, że trochę się bałam
tego lotu, ale naprawdę niepotrzebnie. Pilot leciał bardzo dobrze. Nie było
żadnych turbulencji. Lot trwał ok. 3 godzin. Dostaliśmy nawet śniadanie.
Kto ma ochotę na jedzenie o 05:00? Po wylądowaniu niestety muszę zejść po
schodach. Owszem na płycie czeka na mnie wózek, chyba model sprzed 30 lat. Tak
rozklekotany, że czuję każdy ruch. Na szczęście terminal znajduje się tuż obok.
Jest to bardzo małe lotnisko posiadające może 2-3 bramki.I tak zaczynam swoją
przygodę z Madagaskarem,który pomimo niesamowitej biedy jest pięknie zieloną
wyspą, która przyciąga jak magnes i chce się tu jeszcze powrócić.