piątek, 3 stycznia 2014

Degustacja nalewki wiśniowej własnej roboty


Dzisiejszy dzień rozpoczęłam o godzinie 11:30. Chyba spałabym jeszcze dłużej gdyby nie telefon. Szybko do łazienki. O godzinie 12:00 miałam zaplanowanego ucznia.  Zadecydował on jednak, że przyjdzie  wcześniej. O 11:45 dzwonek do drzwi. Normalnie wpuściłabym do domu. Grzecznie poprosiłam, aby zaczekał przed klatką i zadzwonił ponownie o 12:00 godzinie. Nie wiem jak to się dzieje, że podobne sytuacje zwykle zdarzają mi się właśnie w pierwszych dniach stycznia. Może to już taki zwyczaj.

O godzinie 17:00 miałam kolejne spotkanie z moją serdeczną przyjaciółką, która mieszkała przy tej samej ulicy na starym mieszkaniu. Lubię bardzo spotkania z nią. Zawsze służy pomocą i coś mi doradzi. Dzisiaj na przykład pomagała mi przelać wiśniówkę własnej roboty z dużego słoja do butelek.
Domowa wiśniówka jeszcze przed rozlaniem do butelek
Tak, zrobiłam sama wiśniówkę. Oczywiście nie teraz tylko jeszcze w lipcu ubiegłego roku. Miałam ją rozlać do butelek wcześniej, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. A to nie miałam lejka, potem moja ręka została kontuzjowana ( spadła mi walizka na rękę). A słój jak wiadomo jest masywny. No i w końcu dzisiaj dzięki pomocy koleżanki nastąpiło uroczyste rozlanie do butelek.Oczywiście nie obyło się bez degustacji wiśni, które pozostały z nalewki. Nie chcę być nieskromna, ale koleżanka orzekła, że moja wiśniówka ma odpowiednią moc, a wiśnie z niej są przepyszne. A jak rozgrzewają.
Z dużego słoja po rozlaniu wyszły, aż 4 butelki. Miło słyszeć kiedy ktoś chwali nas. Prawda.

Pyszne alkoholowe wiśnie 
.
W trakcie przelewania do butelek

cztery buteleczki wiśnióweczki + pyszne wiśnie