niedziela, 9 lutego 2014

WYJAZD DO PRAGI - 11 WRZEŚNIA 2010 - NIGDY NIE ZAPOMNĘ TEGO DNIA !

Wyjazd do Pragi 11 września 2010 był jednym z wyjazdów, które pozostaną na zawsze zarówno w  mojej pamięci, jak i innych uczestników biorących udział w tej wycieczce. Od dawna zamierzałam opisać tę przygodę (bo to była naprawdę przygoda), zawsze jednak odkładałam to na później. W tym czasie chodziłam na kurs pilotów wycieczek organizowany przez PTTK. Przed przystąpieniem do egzaminu państwowego obowiązkowo wszyscy musieli zaliczyć egzamin praktyczny, który miał się odbyć w trakcie wycieczki do Pragi. Myślałam, że będąc osobą niepełnosprawną zostanę potraktowana ulgowo i organizatorzy kursu pozwolą mi nie jechać. Nic z tego. Jeżeli chciałam zostać licencjonowanym pilotem, wycieczek musiałam też udać się do Pragi. Wieczorem zapakowałam niezbędne rzeczy do małej walizki, która już przeżyła nie jeden wyjazd. Jechaliśmy tylko na 3 dni. Jedną noc mieliśmy spędzić w hotelu w Pradze, następny dzień zwiedzanie. Powrót nocną trzeciego dnia. Oczywiście każdy miał być egzaminowany.
Początek dnia zaczął  mi się  już feralnie. Była 5:30 rano kiedy z walizką stałam  przed drzwiami frontowymi na klatce schodowej, nie mogąc ich w żaden sposób otworzyć. Klucz zaciął się  i skończyło się na tym, że musiałam zapukać  do sąsiada z prośba o pomoc. Nie powiem, żeby był bardzo happy z tego powodu - była to sobota. W ramach  podziękowania obiecałam, że przywiozę jemu czeskie piwo. Zbiórka grupy była na Placu Bankowym - tuż obok Ratusza, w którym urzędują władze Warszawy. Byłam bardzo zdenerwowana ponieważ jako pierwsza miałam być egzaminowana. Do moich obowiązków było przywitanie grupy, sprawdzenie listy itp. Teraz to jest bardzo proste, ale wtedy ...Na dokładkę zapomniałam wszystkich "pomocniczych materiałów". Powiedziałam sobie " Margaret będzie dobrze". Przywitanie grupy przez mikrofon zajęło mi około 20 minut. Pierwszą część egzaminu miałam poza sobą. Wyjechaliśmy z Warszawy i byliśmy na wysokości Raszyna kiedy moja komórka zadzwoniła. Postaram się dokładnie przytoczyć rozmowę. Osoba dzwoniąca - " Dzień Dobry, Komenda Stołeczna w Warszawie starszy aspirant, (tu pada nazwisko). Ja - " O Boże, czy coś stało z moim synem, czy może  włamanie do mieszkania." Policjant:  "niech się pani uspokoi. Wszystko w porządku. Gdzie pani teraz jest" Ja - " właśnie mijam Raszyn i jadę z grupą innych osób  na egzamin pilotów do Pragi Czeskiej". Policjant: " W takim razie proszę zapytać ich, czy nie zostawili walizki na Placu Bankowym" Ja - chwytam ponownie za mikrofon i pytam "Czy ktoś z państwa nie zostawił czerwonej walizki" Słyszę, że wszyscy mają swoje bagaże. Ktoś z tyłu woła " stała jakaś...... Wracam do słuchawki i informuję policjanta, że nikt nie zostawił walizki. Na to pan policjant pyta mnie z nazwiska czy ja to ja. I grzecznie mnie informuje , że właśnie to ja zostawiłam walizkę w Warszawie. Jedyne słowa jakie wydobyłam z siebie to - " O Boże czy pan chce powiedzieć, że to jest moja walizka"?  Skąd pan wie, że to moja walizka ?" Policjant -   "nie wiem, czy pani pamięta, że dzisiaj przypada 10 rocznica zamachu w Nowym Jorku ". Ktoś zadzwonił do nas, że niezidentyfikowany przedmiot jest na placu. Kiedy po telefonie przybyliśmy na miejsce, otworzyliśmy walizkę i znalazłem pani netbooka. Weszliśmy  na Skype gdzie widniał pani numer". Zapytał jeszcze czy kierowca może zawrócić, ale oczywiście było to już niemożliwe. Kiedy dotarło to mnie co się stało, zaczęłam się po prostu śmiać. Jadę do Pragi tylko z torebką damską. Nie mam żadnych ubrań na zmianę. Ma to plusy. Przynajmniej nikt nie będzie musiał pomagać mi nieść walizki. Pozwolę sobie wyjaśnić jak to się stało. Przyzwyczaiłam się, że każdy pomaga mi w trakcie podróży. Dlatego i tym razem  byłam pewna, że będzie podobnie. Niestety reszta osób też była przejęta i w końcu moja walizka została. Nie chcę na nikogo zrzucać winy, ale  obowiązkiem " prawdziwego pilota" ( czyli naszego egzaminatora) było sprawdzenie wszystkiego przed odjazdem autokaru z miejsca zbiórki.
Na pierwszym postoju na stacji benzynowej  zakupiłam sobie szczoteczkę do zębów. Potrzebowałam jednak coś do spania, bluzkę na zmianę, no i czystą bieliznę. Po przyjeździe do Pragi grupa miała chwilę wolnego, abym  ja w tym czasie wraz z moją koleżanką Danusią, która zgodziła się pełnić  rolę osobistego stylisty, mogłyśmy się  udać się do najbliższego domu towarowego. Wieczorem, kiedy już stres minął, do kolacji wypiłam litr piwa, które smakowało wspaniale. Wyjazd do Pragi był bardzo udany. Najważniejsze, że wszyscy uczestnicy kursu zdali egzamin praktyczny.
Po przyjeździe do Warszawy około 6:30 rano prosto z autobusu pojechałam na komendę policji w celu  odebrania walizki. I tym sposobem udowodniłam, że  za zagranicę można również podróżować tylko z torebką damską. Konieczne są jednak dokumenty, pieniądze i dobry humor. Teraz już państwo znacie powód dlaczego tego wyjazdu nigdy nie zapomnę.