W zeszłym
tygodniu wróciłam z krótkiego pobytu w Wiedniu. Chciałam się spotkać z moją
koleżanką, Iris z którą 34 lata temu byłam w Newbold College koło Londynu.
Proszę nie myśleć, że od tego czasu nie widywałyśmy się wcale. Iris odwiedziła
mnie w Polsce tuż po moim powrocie z Wielkiej Brytanii. Byłyśmy również
wspólnie w Kaliningradzie, ale to inna historia.
Miałam też przyjemność odwiedzić koleżankę 10 lat temu w Niemczech gdzie mieszka razem z mężem.
Miałam też przyjemność odwiedzić koleżankę 10 lat temu w Niemczech gdzie mieszka razem z mężem.
Do Wiednia
wybrałam się pociągiem. Nie ukrywam, że nie jest to mój ulubiony środek
transportu ze względu na trudności z wejściem do niego. Dworzec Centralny w
Warszawie pomimo przejścia modernizacji nadal nie jest bardzo przyjazny dla
osób niepełnosprawnych. Chociaż muszę przyznać jest lepiej. Dostępne są rampy (
wcześniej trzeba zgłosić ten fakt, co najmniej 48 h przed wyjazdem). Po
przybyciu na Dworzec Centralny skierowałam się do punktu dla osób
niepełnosprawnych przy kasie 16.
Co z tego wszystko jest bardzo pięknie oznakowane jeżeli pani w okienku twierdzi, że ona za serwis nie odpowiada. Zamawiając usługę przy kupnie biletu kazano mi być pół godziny przed odejściem pociągu. Niestety nikt nie przyszedł mi pomóc. Dopiero 10 minut przed odejściem pociągu zjawili się panowie. I znowu stres. Nie działa winda, mam do pokonania dużo schodów. W rezultacie przybywam na peron chwilę przed odejściem pociągu. Na szczęście mam podstawioną rampę. W Wiedniu serwis działa bez zarzutu - zostaję odstawiona do postoju taksówek.
Co z tego wszystko jest bardzo pięknie oznakowane jeżeli pani w okienku twierdzi, że ona za serwis nie odpowiada. Zamawiając usługę przy kupnie biletu kazano mi być pół godziny przed odejściem pociągu. Niestety nikt nie przyszedł mi pomóc. Dopiero 10 minut przed odejściem pociągu zjawili się panowie. I znowu stres. Nie działa winda, mam do pokonania dużo schodów. W rezultacie przybywam na peron chwilę przed odejściem pociągu. Na szczęście mam podstawioną rampę. W Wiedniu serwis działa bez zarzutu - zostaję odstawiona do postoju taksówek.
Spotkanie z Iris
mam w dopiero w sobotę wieczorem.
Mieszkam blisko GRINZINGU, bardzo spokojnej dzielnicy oddalonej 20 minut jazdy tramwajem. Tramwaje w większości z niską podłogą są najtańszą formą transportu w Wiedniu. Opłaca się zdecydowanie kupić bilety 3 dniowe ok 17 EUR. Najszybciej oczywiście możemy się przemieszczać metrem. Ja jednak preferuję tramwaje lub autobusy.
Mieszkam blisko GRINZINGU, bardzo spokojnej dzielnicy oddalonej 20 minut jazdy tramwajem. Tramwaje w większości z niską podłogą są najtańszą formą transportu w Wiedniu. Opłaca się zdecydowanie kupić bilety 3 dniowe ok 17 EUR. Najszybciej oczywiście możemy się przemieszczać metrem. Ja jednak preferuję tramwaje lub autobusy.
Po krótkim
odpoczynku wyruszam do Katedry Św. Szczepana. Po wyjściu z tramwaju mam do wyboru
spacer lub skorzystanie z małych busów o napędzie elektrycznym. Decyduję się na
wariant drugi. Przy Katedrze o każdej porze jest mnóstwo turystów. Jest piątek,
początek weekendu dlatego można spotkać mnóstwo miejscowych - część elegancko
ubrana, wręcz powiedziałabym wytwornie. Wiedeń uważany jest za
miasto, w którym żyje się najlepiej w Europie.
Zapomniałam powiedzieć, że do Wiednia udałam się w towarzystwie mojego
taty, który miał jakieś swoje sprawy do załatwienia. On również bardzo
zakochany jest w tym mieście. Towarzystwo taty miało swoje plusy. Zostałam
zaproszona do Kawiarni Sachera.
Nazwa pochodzi od miejsca gdzie go wynaleziono hotelu Sacher. Tort Sachera jest nie tylko pyszny, ale może pochwalić się ciekawą historią. W 1832 roku pod nieobecność szefa kuchni młodszy kucharz na dworze Księcia Metternich, Franz Sacher, musiał przygotować nowy deser dla księcia i jego wymagających gości. Opracował wówczas przepis na tort czekoladowy przekładany marmoladą morelową i oblewany polewą czekoladową, który po dziś dzień określany jest przez wielu mianem „króla deserów”. Syn Franza, Eduard Sacher, wybudował w centrum Wiednia w roku 1876 hotel nazwany jego nazwiskiem. Ten właśnie hotel uczestniczył w trzech procesach sądowych, nazywanych powszechnie "tortowymi procesami", toczących się w latach 1953 -1962, w których drugą stroną była cukiernia Demel. Spór toczył się o prawo używania nazwy „tort Sachera” na określenie tortów czekoladowych oferowanych przez obie konkurujące ze sobą cukiernie.Po długim procesie trwającym 9 lat, hotel Sacher dostał prawo używania wspomnianej nazwy. Będąc w Wiedniu należy skosztować słynnego tortu. Cena spora, ale przeżycia smakowe jeszcze większe.
Nazwa pochodzi od miejsca gdzie go wynaleziono hotelu Sacher. Tort Sachera jest nie tylko pyszny, ale może pochwalić się ciekawą historią. W 1832 roku pod nieobecność szefa kuchni młodszy kucharz na dworze Księcia Metternich, Franz Sacher, musiał przygotować nowy deser dla księcia i jego wymagających gości. Opracował wówczas przepis na tort czekoladowy przekładany marmoladą morelową i oblewany polewą czekoladową, który po dziś dzień określany jest przez wielu mianem „króla deserów”. Syn Franza, Eduard Sacher, wybudował w centrum Wiednia w roku 1876 hotel nazwany jego nazwiskiem. Ten właśnie hotel uczestniczył w trzech procesach sądowych, nazywanych powszechnie "tortowymi procesami", toczących się w latach 1953 -1962, w których drugą stroną była cukiernia Demel. Spór toczył się o prawo używania nazwy „tort Sachera” na określenie tortów czekoladowych oferowanych przez obie konkurujące ze sobą cukiernie.Po długim procesie trwającym 9 lat, hotel Sacher dostał prawo używania wspomnianej nazwy. Będąc w Wiedniu należy skosztować słynnego tortu. Cena spora, ale przeżycia smakowe jeszcze większe.
Spotkanie
z Iris mam również w eleganckiej kawiarni Landtmann.
Powstała w 1873 roku i bardzo szybko stała się ulubionym miejscem elit. Przychodzili tu m.in. Zygmunt Freud oaz Max Reinhardt - dyrektor artystyczny Burgtheater.
Powstała w 1873 roku i bardzo szybko stała się ulubionym miejscem elit. Przychodzili tu m.in. Zygmunt Freud oaz Max Reinhardt - dyrektor artystyczny Burgtheater.
Kiedy
wchodzę do kawiarni Iris już czeka przy stoliku. Robimy sobie kilka
komplementów " Wcale się nie zmieniłaś wyglądasz bardzo dobrze".No
cóż 10 lat trochę nas zmienia. Oczywiście rozmawiamy w języku angielskim.
Koleżanka oznajmia mi, że bardzo docenia mój przyjazd i chęć zobaczenia się z
nią dlatego jutro zaprasza mnie jutro przed południem na wycieczkę w okolice Wiednia,
a wieczorem na koncert. Wycieczka organizowana jest przez jedno z miejscowych
biur turystycznych. Wszystko jest ok, ale będę musiała bardzo rano wstać,
aby dojechać na 09:30. Następnego dnia chyba za bardzo się przejęłam, aby się
nie spóźnić bo byłam na miejscu zbiórki 45 wcześniej. W autobusie mamy komplet
- kilka narodowości są Hindusi, Egipcjanie, Rosjanie i jeszcze inni. Przewodnik
nasz prowadzi wycieczkę w języku angielskim i niemieckim. Dowiaduję się bardzo
ciekawych rzeczy na temat położenia stolicy Austrii. Wiedeń leży na łagodnych
zboczach lasu Wiedeńskiego.
Naszym
pierwszym przystankiem jest Meyerling. Kierowca obniża autobus, aby mi łatwiej
było wejść i wyjść. Znajduje się tutaj Zamek, w którym 125 lat temu w 30
stycznia 1889 r. w tajemniczych okolicznościach zginęli austro-węgierski
następca tronu arcyksiążę Rudolf Habsburg oraz związana z nim romansem baronówna
Maria Vetsera. Najprawdopodobniej kochankowie popełnili samobójstwo; ich śmierć
wciąż budzi jednak kontrowersje. Obecnie w murach zameczku mieści się klasztor
Karmelitanek. Do wejścia głównego prowadzi dużo schodów.
Z boku budynku jest rampa dla wózków inwalidzkich.
Wsiadamy do autokaru i jedziemy dalej. Krajobraz przepiękny, jest tutaj wiele szlaków spacerowych i rowerowych. Przejeżdżamy przez słynny kurort Baden Baden.
Z boku budynku jest rampa dla wózków inwalidzkich.
Wsiadamy do autokaru i jedziemy dalej. Krajobraz przepiękny, jest tutaj wiele szlaków spacerowych i rowerowych. Przejeżdżamy przez słynny kurort Baden Baden.
Za
niedługą chwilę jesteśmy w Klasztorze Cystersów Heiligenkreuz (Święty Krzyż),
który został założony w pierwszej połowie XII wieku na polecenie murgrabiego
Austrii - Leopolda III Świętego.W 1188 książę Leopold V podarował klasztorowi
święte relikwie drzewa Krzyża Pańskiego, które przechowywane i czczone są do
czasów obecnych.Klasztor Heiligenkreuz (obok Opactwa Rein) jest jednym z
nielicznych tego typu obiektów w Europie w którym od początku swego istnienia
do czasów obecnych nieprzerwanie mieszkają Cystersi. Obecnie stanowi największą
atrakcję kulturową i duchową Lasu Wiedeńskiego (Wienerwald) i odwiedzany jest
każdego roku przez blisko 170 tysięcy turystów. W murach klasztoru jest bardzo zimno. Z przyjemnością wychodzę na zewnątrz.
Pobyt jest krótki ponieważ za chwilę ma się odbyć niedzielna msza.
Przed nami ostatni punkt programu - Seegrotte – największe w Austrii i w całej Europie podziemne jezioro, położone na terenie dawnej kopalni gipsu w Hinterbruhl.
Niestety nie będę mogła odbyć rejsu łódką ponieważ, aby do niej się dostać musiałabym pokonać 85 schodów. Iris, decyduje się mi towarzyszyć. Mamy ma czas na wypicie herbaty oraz chwilę na dalsze wspominki. Pozostała grupa wraca, wsiadamy do autobusu i kierujemy się w stronę Wiednia. Zajmuje nam to około 25 minut i znowu jesteśmy w centrum miasta. Tym razem ja Iris zapraszam na obiad. Idziemy do restauracji Libańskiej. Rozstajemy się po obiedzie do godziny 19:15. Musimy się przygotować na wieczór.Całe szczęście, że zapakowałam coś bardziej odpowiedniego na wieczór. Właśnie wtedy spotykamy się ponownie na koncercie ( zostałam przez Irys też zaproszona). Zawsze marzyłam, aby pójść na koncert w Wiedniu i posłuchać muzyki klasycznej w pięknej scenerii. No proszę moje marzenia się spełniają. Koncert w wykonaniu Wiedeńskiej Królewskiej Orkiestry odbywa się w odrestaurowanym Pałacu Niederosterreich. Z zewnątrz oświetlony wygląda bajecznie. Wchodzimy do środka. Jest winda więc nie muszę po schodach. Wchodzimy do eleganckiej sali pałacowej.
Siedzenia wyglądają w stylu nowoczesnym, ale wygodne. Koncert składa się z dwóch części. Dzięki wspaniałej akustyce muzyka rozbrzmiewa przepięknie. W programie utwory Mozarta, oczywiście jest grany Marsz Turecki obowiązkowo, słuchamy również Arii Mozarta w wykonaniu solistów. Druga część koncertu jest bardziej lżejsza - muzyka Straussa. Zamykam oczy i słucham. Koncert się kończy, a publiczność nadal klaszcze domagając się bisów.
O godzinie 22:30 wychodzimy z sali koncertowej w kierunku tramwaju. Nie chcę brać taksówki, ale trochę się boję tak późno sama wracać. Żegnam się z Iris, obiecujemy sobie, że na pewno postaramy się spotkać wcześniej niż za 10 lat. Inaczej będzie się nam trudniej poznać. CO BĘDZIE ZA 10 LAT? KTO TO WIE? Na szczęście Wiedeń jest miastem raczej bezpiecznym. Do domu docieram około 23:15.
Następnego dnia pozwałam sobie na dłuższe spanie. Przede mną cały dzień. Pociąg mam dopiero o 22:15. Czas na zakupy. Uwielbiam chodzić po sklepach. Niekoniecznie muszę coś kupić. Chodzenie po sklepach jest dla mnie rodzajem odstresowania. Kupuję jedną bluzkę. Postanawiam, że jak schudnę to wtedy zaszaleję. Czy to kiedyś nastąpi?
Serwis dla osób niepełnosprawnych w Wiedniu na dworcu działa super. Dzwonię z telefonu SOS i w przeciągu 5 minut pojawiają się panowie z wózkiem inwalidzkim. Biorą mi walizkę. Podstawiają rampę i jestem w pociągu. Mam wykupioną kuszetkę. W przedziale są już dwie panie. Trochę się boje wysiadania w Warszawie! A jak serwis nie zjawi się z rampą? Pociąg przyjeżdża na Dworzec Centralny punktualnie. Widzę już panów czekających na mnie z rampą i wózkiem inwalidzkim. Niestety rampa nie mieści się w drzwiach wagonu. Na szczęście kierownik wagonu działa szybko i przeprowadza mnie tuż obok do następnego wagonu gdzie rampa się mieści.
Okazuje się, że miał dziadka niepełnosprawnego i stąd rozumie problemy osób niepełnosprawnych znacznie lepiej. Panowie z serwisu dowożą mnie do postoju taksówek. I tak kończy mi krótki pobyt w Wiedniu. Miasta, do którego zawsze z przyjemnością wracam. Polecam każdemu krótki wypad do stolicy Austrii.
Pobyt jest krótki ponieważ za chwilę ma się odbyć niedzielna msza.
Przed nami ostatni punkt programu - Seegrotte – największe w Austrii i w całej Europie podziemne jezioro, położone na terenie dawnej kopalni gipsu w Hinterbruhl.
Niestety nie będę mogła odbyć rejsu łódką ponieważ, aby do niej się dostać musiałabym pokonać 85 schodów. Iris, decyduje się mi towarzyszyć. Mamy ma czas na wypicie herbaty oraz chwilę na dalsze wspominki. Pozostała grupa wraca, wsiadamy do autobusu i kierujemy się w stronę Wiednia. Zajmuje nam to około 25 minut i znowu jesteśmy w centrum miasta. Tym razem ja Iris zapraszam na obiad. Idziemy do restauracji Libańskiej. Rozstajemy się po obiedzie do godziny 19:15. Musimy się przygotować na wieczór.Całe szczęście, że zapakowałam coś bardziej odpowiedniego na wieczór. Właśnie wtedy spotykamy się ponownie na koncercie ( zostałam przez Irys też zaproszona). Zawsze marzyłam, aby pójść na koncert w Wiedniu i posłuchać muzyki klasycznej w pięknej scenerii. No proszę moje marzenia się spełniają. Koncert w wykonaniu Wiedeńskiej Królewskiej Orkiestry odbywa się w odrestaurowanym Pałacu Niederosterreich. Z zewnątrz oświetlony wygląda bajecznie. Wchodzimy do środka. Jest winda więc nie muszę po schodach. Wchodzimy do eleganckiej sali pałacowej.
Siedzenia wyglądają w stylu nowoczesnym, ale wygodne. Koncert składa się z dwóch części. Dzięki wspaniałej akustyce muzyka rozbrzmiewa przepięknie. W programie utwory Mozarta, oczywiście jest grany Marsz Turecki obowiązkowo, słuchamy również Arii Mozarta w wykonaniu solistów. Druga część koncertu jest bardziej lżejsza - muzyka Straussa. Zamykam oczy i słucham. Koncert się kończy, a publiczność nadal klaszcze domagając się bisów.
O godzinie 22:30 wychodzimy z sali koncertowej w kierunku tramwaju. Nie chcę brać taksówki, ale trochę się boję tak późno sama wracać. Żegnam się z Iris, obiecujemy sobie, że na pewno postaramy się spotkać wcześniej niż za 10 lat. Inaczej będzie się nam trudniej poznać. CO BĘDZIE ZA 10 LAT? KTO TO WIE? Na szczęście Wiedeń jest miastem raczej bezpiecznym. Do domu docieram około 23:15.
Następnego dnia pozwałam sobie na dłuższe spanie. Przede mną cały dzień. Pociąg mam dopiero o 22:15. Czas na zakupy. Uwielbiam chodzić po sklepach. Niekoniecznie muszę coś kupić. Chodzenie po sklepach jest dla mnie rodzajem odstresowania. Kupuję jedną bluzkę. Postanawiam, że jak schudnę to wtedy zaszaleję. Czy to kiedyś nastąpi?
Serwis dla osób niepełnosprawnych w Wiedniu na dworcu działa super. Dzwonię z telefonu SOS i w przeciągu 5 minut pojawiają się panowie z wózkiem inwalidzkim. Biorą mi walizkę. Podstawiają rampę i jestem w pociągu. Mam wykupioną kuszetkę. W przedziale są już dwie panie. Trochę się boje wysiadania w Warszawie! A jak serwis nie zjawi się z rampą? Pociąg przyjeżdża na Dworzec Centralny punktualnie. Widzę już panów czekających na mnie z rampą i wózkiem inwalidzkim. Niestety rampa nie mieści się w drzwiach wagonu. Na szczęście kierownik wagonu działa szybko i przeprowadza mnie tuż obok do następnego wagonu gdzie rampa się mieści.
Okazuje się, że miał dziadka niepełnosprawnego i stąd rozumie problemy osób niepełnosprawnych znacznie lepiej. Panowie z serwisu dowożą mnie do postoju taksówek. I tak kończy mi krótki pobyt w Wiedniu. Miasta, do którego zawsze z przyjemnością wracam. Polecam każdemu krótki wypad do stolicy Austrii.