Za oknem pada deszcz i jest ponuro.
Co będzie dalej jeżeli ja już narzekam na pogodę pod koniec października?
Dlatego z tęsknota wspominam swój
krótki pobyt w Guadalmare koło Alicante. Wystarczy 3,5 godziny lotu i
jesteśmy w Hiszpanii gdzie czekają na nas temperatury wakacyjne. 
Pobyt był krótki jako, że jechałam
na spotkanie do Murci w ramach projektu, w którym uczestniczę. Ponieważ loty
bezpośrednie były tylko możliwe 2 dni przed spotkaniem zdecydowałam się jechać
2 dni wcześniej. Wylot był we wtorek. W niedzielę wieczorem wróciłam również z ciepłej
Toskanii, do której zabrałam grupę osób z biura. Uwielbiam ten region i
zawsze organizuję wyjazdy w tym kierunku z wielką radością. Szybkie przepakowanie
i już znowu jestem w samolocie.
Podróżowanie samolotami dla osoby
niepełnosprawnej jest czasami łatwiejsze
niż dojazd na lotnisko. Jak tylko znalazłam się w budynku lotniska zajął się
mną serwis dla niepełnosprawnych. Siadam na wózek i od tej chwili o nic się nie
muszę martwić. " TERESKA" czyli ambulift ( pojazd
wyposażony w windę) zawozi mnie prosto na pokład samolotu.
Czas szybko mija i lądujemy w
Hiszpanii nawet przed czasem.
Hotel rezerwowałam jeszcze w Polsce.
Skusiła mnie cena oraz odległość od plaży. Miało być tylko 150 metrów. Niestety
okazało trochę więcej ..... .
Pokój zamawiałam z dostosowaną
łazienką dla osoby niepełnosprawnej. Gdybym była na wózku inwalidzkim już
miałabym problem. Jak można przygotować brodzik z niewielkim stopniem?
To jest
tak jak za dostosowanie biorą się osoby zdrowe. Pozostała część hotelu ma
podjazdy. Podzieliłam uwagami z hotelem. Okazuje się, ze hotel prowadzony
jest przez Rosjan i Ukrainców. Mój hiszpański i rosyjski jest słabiutki, posługuję
się angielskim.
Wychodzę w poszukiwaniu morza i
plaży wg wskazówek recepcji. Jest płasko. Są zjazdy. Po drodze mijają mnie
osoby niepełnosprawne na skuterkach. Też taki chciałabym. Za chwilę znajduję
się na nadmorskim bulwarze. Wzdłuż plaży mnóstwo kafejek i restauracji. A co
tam idę na lody. Siadam w kawiarni i obserwuję innych.
Wkoło słychać Brytyjczyków i Niemców
oraz Hiszpanów. Mnóstwo osób wynajmuje lub
kupuje apartamenty w tym regionie.
Dzisiaj na plażę za późno, ale jutro
leżę cały dzień.
W drodze do hotelu migną mi
dostosowany bus. Chyba ma jakieś zboczenie zawodowe. Pani kierowca informuje
mnie, że właśnie na tyłach hotelu znajduje się dom starców dla osób
niepełnosprawnych i wszystkie informacje na temat transportu dostosowanego mogę
tam uzyskać. Wchodzę, znajome wózki, balkoniki widoczne są już w recepcji.
Fajne miejsce dla osób niepełnosprawnych. Pytam o ceny. Nie są bardzo
szokujące. Chyba w Polsce drożej.
Następnego jakoś mi się długo schodzi i na plaży pojawiam dopiero
koło 11:00. Trochę mam problemu z zejściem po rampie – zbyt stroma dlatego
proszę o pomoc przechodnia.
To samo robię w drodze powrotnej z plaży.
Koszt łóżka plażowego 6€ za cały
dzień.
W przeciągu 4 godzin plażowania
pojawia się więcej osób niepełnosprawnych. I to mi się podoba, że coraz więcej
osób ośmiela się korzystać z plaży pomimo widocznej niepełnosprawności.
Szkoda, że jestem tu tylko jeden
dzień. Rozumiem teraz moją siostrę, która uwielbia to miejsce zwłaszcza w
okresie jesienno-zimowym.
Schodzę z plaży. Wabiona zapachem z
restauracji postanawiam wejść i zamówić sardynki.
Do tego koniecznie lampkę wina. Za wszystko płacę 6,50 €.
Nasze spotkanie w ramach projektu odbywa się w Campusie Uniwersyteckim, część wydziałów mieści się na terenie dawnego Monastyru.
Mało kto wie, że właśnie w Murci znajduje się uniwersytet starszy o prawie 100
lat od Jagiellońskiego.
Przekonuję się na własnej skórze, jak czasami nazwy mogę miejsc mogę być mylące.
Na mapie znajduję plac kwiatowy / Plaza de las Flores/.
Oczywiście myślę, że będzie tak jak w Krakowie w Sukiennicach gdzie kwiaciarki
sprzedają kwiaty. Biorę taksówkę i jadę tam. A tutaj niespodzianka. Żadnych
kwiatów tylko same restauracje serwujące wyborne tapas.
Pytam recepcjonistki w hotelu co warto jeszcze zobaczyć. Poleca KASYNO.
Mówię, że ja jestem z Polski i raczej nie stać mnie na Kasyno. W Kasynie
tym nie ma ruletki. Obecnie mieści się tutaj muzeum. Odbywają się też wystawy i
różnego rodzaju wydarzenia artystyczne. W przeszłości był klub elit miejskich. Budynek
oddano do użytku 11 czerwca w 1847. Do budynku prowadzą schody, ale też jest
podjazd. Niepełnosprawni i opiekunowie wchodzą gratis. Wnętrze przepiękne.
Oglądam pokój spotkań, salon taneczny w stylu francuskim, bibliotekę. Jest również restauracja. Chciałam się napić
herbaty w pięknym wnętrzu. Nie udało się. Musiałabym zakupić lunch lub być
członkiem klubu.
Wychodzę z muzeum i jeszcze spaceruję po mieście. Jest 18:00 czas coś
zjeść. Zapominam, że jestem w Hiszpanii i restauracje o tej porze są zamknięte.
Cos tam udaje mi się znaleźć.
Wracam do hotelu wcześniej ponieważ jutro mam transfer na lotnisko o godzinie
czwartej rano. Wylot do Polski jest 06:20.
Jutrzejszy dzień zapowiada się ciekawie. Jeżeli samolot się nie spóźni
chcę jechać z Elą na 30 lecie pracy twórczej Lilli Latus, mojej serdecznej koleżanki.
Obiecałam, że przyjadę.
Następnego dnia lądujemy punktualnie na lotnisku w Modlinie. O godzinie
12:00 jestem w domu. Mam godzinę na umycie włosów, przepakowanie walizki. O
13:10 przyjeżdża Ela i ruszamy jej samochodem do Lilli. Udało się. Dzięki
wspaniałemu kierowcy jakim jest Ela jesteśmy przed czasem.
Jest mi bardzo miło kiedy Lilla wymienia mnie jako swoją koleżankę i jednego ze sponsorów jej nowego tomika wierszy. Wkład mój był naprawdę niewielki. Spotykamy Marysię i Ulę, uczestniczki pozostałych wycieczek.
Nocujemy w hotelu. W przeciągu niecałych dwóch tygodni spałam w pięciu
różnych hotelach. Ela jeszcze chętnie porozmawiałaby, ale ja odpływam sen.
Za tydzień jadę na urodziny Asi do Białegostoku.