NOWA ZELANDIA OCZAMI KULAWEJ BLONDYNKI
niedziela, 29 października 2017
piątek, 27 października 2017
W poszukiwaniu letnich klimatów w miesiącu październiku/ looking for summer season in October
Za oknem pada deszcz i jest ponuro.
Co będzie dalej jeżeli ja już narzekam na pogodę pod koniec października?
Dlatego z tęsknota wspominam swój
krótki pobyt w Guadalmare koło Alicante. Wystarczy 3,5 godziny lotu i
jesteśmy w Hiszpanii gdzie czekają na nas temperatury wakacyjne. 
Pobyt był krótki jako, że jechałam
na spotkanie do Murci w ramach projektu, w którym uczestniczę. Ponieważ loty
bezpośrednie były tylko możliwe 2 dni przed spotkaniem zdecydowałam się jechać
2 dni wcześniej. Wylot był we wtorek. W niedzielę wieczorem wróciłam również z ciepłej
Toskanii, do której zabrałam grupę osób z biura. Uwielbiam ten region i
zawsze organizuję wyjazdy w tym kierunku z wielką radością. Szybkie przepakowanie
i już znowu jestem w samolocie.
Podróżowanie samolotami dla osoby
niepełnosprawnej jest czasami łatwiejsze
niż dojazd na lotnisko. Jak tylko znalazłam się w budynku lotniska zajął się
mną serwis dla niepełnosprawnych. Siadam na wózek i od tej chwili o nic się nie
muszę martwić. " TERESKA" czyli ambulift ( pojazd
wyposażony w windę) zawozi mnie prosto na pokład samolotu.
Czas szybko mija i lądujemy w
Hiszpanii nawet przed czasem.
Hotel rezerwowałam jeszcze w Polsce.
Skusiła mnie cena oraz odległość od plaży. Miało być tylko 150 metrów. Niestety
okazało trochę więcej ..... .
Pokój zamawiałam z dostosowaną
łazienką dla osoby niepełnosprawnej. Gdybym była na wózku inwalidzkim już
miałabym problem. Jak można przygotować brodzik z niewielkim stopniem?
To jest
tak jak za dostosowanie biorą się osoby zdrowe. Pozostała część hotelu ma
podjazdy. Podzieliłam uwagami z hotelem. Okazuje się, ze hotel prowadzony
jest przez Rosjan i Ukrainców. Mój hiszpański i rosyjski jest słabiutki, posługuję
się angielskim.
Wychodzę w poszukiwaniu morza i
plaży wg wskazówek recepcji. Jest płasko. Są zjazdy. Po drodze mijają mnie
osoby niepełnosprawne na skuterkach. Też taki chciałabym. Za chwilę znajduję
się na nadmorskim bulwarze. Wzdłuż plaży mnóstwo kafejek i restauracji. A co
tam idę na lody. Siadam w kawiarni i obserwuję innych.
Wkoło słychać Brytyjczyków i Niemców
oraz Hiszpanów. Mnóstwo osób wynajmuje lub
kupuje apartamenty w tym regionie.
Dzisiaj na plażę za późno, ale jutro
leżę cały dzień.
W drodze do hotelu migną mi
dostosowany bus. Chyba ma jakieś zboczenie zawodowe. Pani kierowca informuje
mnie, że właśnie na tyłach hotelu znajduje się dom starców dla osób
niepełnosprawnych i wszystkie informacje na temat transportu dostosowanego mogę
tam uzyskać. Wchodzę, znajome wózki, balkoniki widoczne są już w recepcji.
Fajne miejsce dla osób niepełnosprawnych. Pytam o ceny. Nie są bardzo
szokujące. Chyba w Polsce drożej.
Następnego jakoś mi się długo schodzi i na plaży pojawiam dopiero
koło 11:00. Trochę mam problemu z zejściem po rampie – zbyt stroma dlatego
proszę o pomoc przechodnia.
To samo robię w drodze powrotnej z plaży.
Koszt łóżka plażowego 6€ za cały
dzień.
W przeciągu 4 godzin plażowania
pojawia się więcej osób niepełnosprawnych. I to mi się podoba, że coraz więcej
osób ośmiela się korzystać z plaży pomimo widocznej niepełnosprawności.
Szkoda, że jestem tu tylko jeden
dzień. Rozumiem teraz moją siostrę, która uwielbia to miejsce zwłaszcza w
okresie jesienno-zimowym.
Schodzę z plaży. Wabiona zapachem z
restauracji postanawiam wejść i zamówić sardynki.
Do tego koniecznie lampkę wina. Za wszystko płacę 6,50 €.
Nasze spotkanie w ramach projektu odbywa się w Campusie Uniwersyteckim, część wydziałów mieści się na terenie dawnego Monastyru.
Mało kto wie, że właśnie w Murci znajduje się uniwersytet starszy o prawie 100
lat od Jagiellońskiego.
Przekonuję się na własnej skórze, jak czasami nazwy mogę miejsc mogę być mylące.
Na mapie znajduję plac kwiatowy / Plaza de las Flores/.
Oczywiście myślę, że będzie tak jak w Krakowie w Sukiennicach gdzie kwiaciarki
sprzedają kwiaty. Biorę taksówkę i jadę tam. A tutaj niespodzianka. Żadnych
kwiatów tylko same restauracje serwujące wyborne tapas.
Pytam recepcjonistki w hotelu co warto jeszcze zobaczyć. Poleca KASYNO.
Mówię, że ja jestem z Polski i raczej nie stać mnie na Kasyno. W Kasynie
tym nie ma ruletki. Obecnie mieści się tutaj muzeum. Odbywają się też wystawy i
różnego rodzaju wydarzenia artystyczne. W przeszłości był klub elit miejskich. Budynek
oddano do użytku 11 czerwca w 1847. Do budynku prowadzą schody, ale też jest
podjazd. Niepełnosprawni i opiekunowie wchodzą gratis. Wnętrze przepiękne.
Oglądam pokój spotkań, salon taneczny w stylu francuskim, bibliotekę. Jest również restauracja. Chciałam się napić
herbaty w pięknym wnętrzu. Nie udało się. Musiałabym zakupić lunch lub być
członkiem klubu.
Wychodzę z muzeum i jeszcze spaceruję po mieście. Jest 18:00 czas coś
zjeść. Zapominam, że jestem w Hiszpanii i restauracje o tej porze są zamknięte.
Cos tam udaje mi się znaleźć.
Wracam do hotelu wcześniej ponieważ jutro mam transfer na lotnisko o godzinie
czwartej rano. Wylot do Polski jest 06:20.
Jutrzejszy dzień zapowiada się ciekawie. Jeżeli samolot się nie spóźni
chcę jechać z Elą na 30 lecie pracy twórczej Lilli Latus, mojej serdecznej koleżanki.
Obiecałam, że przyjadę.
Następnego dnia lądujemy punktualnie na lotnisku w Modlinie. O godzinie
12:00 jestem w domu. Mam godzinę na umycie włosów, przepakowanie walizki. O
13:10 przyjeżdża Ela i ruszamy jej samochodem do Lilli. Udało się. Dzięki
wspaniałemu kierowcy jakim jest Ela jesteśmy przed czasem.
Jest mi bardzo miło kiedy Lilla wymienia mnie jako swoją koleżankę i jednego ze sponsorów jej nowego tomika wierszy. Wkład mój był naprawdę niewielki. Spotykamy Marysię i Ulę, uczestniczki pozostałych wycieczek.
Nocujemy w hotelu. W przeciągu niecałych dwóch tygodni spałam w pięciu
różnych hotelach. Ela jeszcze chętnie porozmawiałaby, ale ja odpływam sen.
Za tydzień jadę na urodziny Asi do Białegostoku.
sobota, 21 października 2017
Szwecja, sierpień 2017: Sztokholm, Uppsala, Vaxholm, a to wszystko było możliwe w 5 dni
Szwecja była
nowym kierunkiem, który zaproponowałam swoim klientom. Nie jest to kraj
najtańszy, a jednak udało mi się zebrać grupę osób, które chciały zobaczyć Sztokholm
zwany Wenecją Północy w sierpniu 2017 roku.
Mało brakowało
pojechaliby sami bez pilota czyli bez ze mnie. Zaraz powiem dlaczego?
W dniu
poprzedzający wyjazd o godzinie 23:00 poszłam do kuchni, aby napić się wody. I
w tym samym momencie pośliznęłam odbijając głową o kant kredensu. Jęknęłam
głośno i za chwilę wylądowałam na podłodze.
Szczęście w
nieszczęściu nocowała u mnie Ania, jedna z uczestniczek wycieczki. Nie wiem co byłoby gdybym była sama
w domu. Dodam, że zbiórkę grupy miałam na godzinę 06:00.
Leżąc tak na
podłodze poprosiłam Anię, aby wyjęła z zamrażarki lód, który przyłożyłam natychmiast
do głowy. Za chwilę słyszę : „ leci ci krew”, masz rozbitą głowę. Co tu robić?
Oczywiście powinnam się udać na ostry dyżur. Bałam się jednak, że mnie
zatrzymają w szpitalu. Co wtedy stanie się z grupą? Po 30 minutach leżenia decyduję się wstać.
Wyjmuję z pod głowy torbę z lodem i mało
nie mdleję z powrotem – torebka z lodem cała czerwona. Koleżanka uspakaja mnie
– „Małgosiu wyjęłam to co miałam pod ręką czyli mrożone truskawki”
Podnoszę się
ponownie kierując się w stronę sypialni. Ania jeszcze zmywa mi krew z włosów. (
Dobrze, ze mam dużo włosów, które amortyzowały upadek). Proszę tylko Anię, aby zaglądała
od czasu do czasu, czy żyję.
Rano meldujemy
się na lotnisku.
Prawie wszyscy się
znamy z poprzednich wycieczek, są też 3 osoby nowe. Okazuje się, że w grupie w
sumie jest trzech lekarzy i to jakich specjalności: neurolog, chirurg i
kardiolog. W takim towarzystwie to chyba każdy z nich rozpozna czy ze mną jest
wszystko w porządku.
Taksówka dostosowana powinna czekać na nas.
Nie ma jej. Dzwonię, przepraszają. Grupa musi chwile poczekać na
przyjazd następnej.
Podróż do
hotelu zajmuje ok 45 minut. Co się rzuca w oczy – zieleń oraz woda i jeszcze
raz wody. Nic w tym dziwnego. Sztokholm
położony jest na 14 wyspach. które połączone są
ze sobą 53 mostami oraz lądzie stałym nad zatoką Saltsjön ( Morze Bałtyckie) i
jeziorem Melar. Cały obszar stołeczny Sztokholmu obejmuje m.in.
archipelag sztokholmski, czyli 24 000 wysp, wysepek i skał przybrzeżnych. Ze
188 km² powierzchni miasta jedną trzecią stanowi teren zabudowany,
pozostałe woda, lasy i parki.
Kupując kartę na cały
tydzień mogliśmy się swobodnie jeździć po całym mieście. W tym dniu Danusia nasza
wolontariuszka pomogła nam tego pierwszego dnia zrozumieć metro i znaleźć
drogę.
Metro nie jest moim ulubionym środkiem transportu i reaguję za każdym
razem delikatnie mówiąc „ Nerwowo”. Ale, że jesteśmy jak jedna rodzina pomagamy
sobie nawzajem. Trochę przygód. Do
autobusu wchodzą tylko 2 wózki więc musimy się rozdzielać. Już pierwszego dnia
mamy zaplanowane zwiedzanie słynnego muzeum Wazy na wyspie
Djurgården . Jest on jedynym
siedemnastowiecznym statkiem na świecie, który przetrwał do dzisiaj. Muzeum
Vasa przyciąga więcej odwiedzających niż jakiekolwiek inne muzeum w
Skandynawii. Muzeum w pełni dostosowane i robi duże wrażenie.
W
drodze powrotnej kilka osób decyduje się na taksówkę za 7 osobową taksówkę
płacimy prawie 300 zł – nie mało.
Ponieważ
ceny obiadokolacji są bardzo wysokie każdy we własnym zakresie je co sobie
życzy. W tym dniu nie mamy zbyt dużego wyboru – zostaje nam McDonald.
Wszystko
inne jest już pozamykane. Trochę dla mnie to dziwne, że w tygodniu większość
Centrów Handlowych i restauracji zamykana jest o godzinie 19:00
Kuchnia
szwedzka obfituje przede wszystkim w duże ilości ryb. Oprócz ryb posiada
również dania mięsne. Jednym z najbardziej tradycyjnych dań mięsnych jest Köttbullar,
czyli klopsiki mięsne serwowane z sosem
borówkowym.
Dużą
popularnością cieszy się również marynowany lub wędzony łosoś z warzywami. No i
oczywiście nie możemy zapomnieć o Surströmming - kiszonym śledziu. Danie to jest
charakterystyczne dla Szwecji i chyba tylko oni potrafią to zjeść. Kiszony
śledź to główne danie tego dnia, a jego spożywanie wiąże się z długoletnią
tradycją. Niestety zapach tej ryby często zniechęca podróżnych do jej
spróbowania.
W naszej grupie były osoby, które zakupiły takie puszki. Zabroniłam je otwierać na wszelki wypadek.
W naszej grupie były osoby, które zakupiły takie puszki. Zabroniłam je otwierać na wszelki wypadek.
Szwedzi nie
wyobrażają sobie życia bez kawy i cynamonowego ciastka potocznie zwanego fika.
W drugim dniu wycieczki mamy zaplanowane zwiedzanie z przewodnikiem. Musimy dotrzeć do Ratusza, który jest kolejnym symbolem miasta.
Z dala widzimy trzy złote korony na szczycie jego wysokiej na
106 m wieży symbolizują Szwecję. Wchodzimy również do środka. W głównej Sali
Ratusza nazywanej Salą Błękitną (Blå Hallen) wydawane są uroczyste przyjęcia
takie jak np. przyjęcie na cześć laureatów Nagrody Nobla, które odbywa zawsze 10 grudnia.
Kolejnym
punktem jest Stare Miasto do którego też docieramy autobusem, a potem idziemy
spacerem trochę pod górkę. Duże wyzwanie dla wózków inwalidzkich i osób o kulach. O dwóch kulach nie za bardzo mogę dorównać grupie.
Pani
przewodnik super. Chyba byliśmy pierwszą tak liczną grupą osób
niepełnosprawnych. Po zwiedzaniu w wolnym czasie część osób zostaje na Starym
Mieście inni jadą sami do Muzeum Abby, a jeszcze inni wracają do hotelu.
Alkohol w Szwecji nie jest tan i nie osiągalny w zwykłym sklepie. Za dobry
kufel w restauracji zapłacimy ok 100 SEK co wynosi w przeliczeniu ok 45 zł. Ale my Polacy jesteśmy zawsze zapobiegliwi i
mamy swoje zapasy.
Niedziela
jest dniem wolnym. Część osób wybiera się ze mną na wycieczkę fakultatywną do
Uppsali. O tym napiszę jutro.
Subskrybuj:
Posty (Atom)